Bonson - AF9 lyrics

Published

0 104 0

Bonson - AF9 lyrics

[Zwrotka 1: Bonson] Te, skończ może wysyłać z dupy żale, bo tu każdy rzeźbi A jakie bale montowało się za dwa trzydzieści Kac był piękny, ale nie tak żebym za tym tęsknił No ale weź się nie wkurw kiedy nagle każdy trzeźwy Spotykam zioma i z daleka widzę jakiś niezbyt Na start mi pierdzi jakieś gnioty z dupy, spadki giełdy Mówię wpadnij coś tam, bo ostatnio jak przyjezdny A ten, że wpisze mnie w kalendarz gdzieś za dwa weekendy No to pa i weź se najlepiej w palnik jebnij Albo se zaszyj wentyl i się kurwa nazwij świętym Prężył się panicz pięknie, jeszcze chwila ciach i pęknie Skończy jak każdy śmietnik, grube baby, alimenty Pierdoli we łbach się i nagle wszyscy tracą jaja I nie ma jak pogadać, ktoś ci każe chlać od rana? Odchodził gardząc palant, bo Pan mu światło wskazał To chujogłowie za daleko zaszło, nara [Break: Bonson] Mają rodzinę, swoje plany, mają brzydkie baby I co niedziele biorą jej na fryt kebaby I z oczu bije im, że chyba poszły w pizdę plany A taki byłeś cwany, po co skoro zysk jest marny? [Zwrotka 2: Laikike1] Jestem Marcin, piłem jutro wódkę I jestem tutaj wczoraj, bo walczę o jutro skutkiem Czego jest moja nieobecność, jestem skąd indziej I powiedział mi to lekarz, który ma mnie w piździe Bardzo miło mi powitać grono dramy na krzesłach Z takich jak wy robiło się petardy na sylwestra Wasze mamy wolałyby wolę walki i jutro Będziecie jak puste lalki, które nie potrafią mrugnąć To jest Wojtek, ma strachy za sobą I z ciepłym karbatkiem ściągał nachy pod samogon To naprawdę szokujące, że nie trzymał stolca Też bym się pewnie pochwalił, że coś zjadłem od miesiąca Karyna ma drugi stage, paraliż senny Nie dość, że się obudziła to nie może wstać po ręcznik Dotykam ją dla beki, jakbym to nie był ja I może przyda się ręcznik, żeby nie było plam Chcą się zabić w nocy rano piją kawę I ten odwyk strzałem z procy jest jak życie w Warszawie Pierdolę taki system, jestem fanem z domu z musztrą I jak mi podsuniesz wyjście to zeń wyjdę z framużką Down Tau tłumaczy ludziom, że niesie im w poście światło W takim razie czemu kurwo koncerty nie są darmo KęKę ma problem jak ktoś dzwoni na bombie I to ma niby wystarczyć ci, nie jesteś ziomkiem "Nie jesteś na telefonie już, arrivederci" I tu tak samo mówił Sokół jak się już uniezależnił Pierwszym krokiem w terapii jest być blisko ławek I jebać to co piją tylko rozmawiać o sprawie Przyznać się, że kurwa, nie masz szans jak będziesz płynąć I każdy to zrozumie, bo wie, że jest z rodziną Nikt cię nie wyśmieje jak to powiesz, nikt nie splunie Ich ego każe być kolegą, bo potrzebujesz I będą dla ciebie jak te ławki spalą w chuj Jesteś z ziomkami od flaszki, jak nie pijesz to luz Chcą wiedzieć jak ci idzie, to dla nich przymus Trzymali Cię do chrztu to spokojnie zdejmą z klifu Wkurwia mnie terapia w Polsce, sram na ten syf Jak już z czymś kończę to nie chcę być zły Chcę być otwarty, nie zamykać się na sny Które budowałem nie na żarty, z nie byle kim [Break: Laikike1] Pozdrów ode mnie swoją piękność Jak znowu będziesz na stacji Możesz udawać, że to przeszłość I nie macie już relacji Możesz se wmawiać, że to pękło I że tankujesz tylko oktan Ja łączę to z szarlatanerią I kurwa skoczysz kiedyś z okna [Outro: Bonson] Jestem Damian, obiecuję, to ostatnia ćwiartka Za to, że piję aż się zrzygam to oskarżam Matka Bo jak jest schadzka, to jest nafta, żeby zapić problem A poniedziałek tu, to taki mały piątek Andrzej nie chla, Krystek nie ćpa, Olga się nie rucha Chociaż nie, ona ma przerwę, bo ją piecze dziupla Ja to szanuję, robi se co chce i się nie zmusza I jak ktoś jej truje, że ma problem słyszy: „weź wykurwiaj” [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]