Bonson - AF3 lyrics

Published

0 117 0

Bonson - AF3 lyrics

[Zwrotka 1: Bonson] Jak się pierdoli, to po maksie Baba warczy, z hajsem często nie tak Zachlać się to mało i na dłuższą metę nie polecam Budzisz się na klatce, chuj wie gdzie, cieknie krew po plecach Pusty kierman, dzwonią gnoje, na hajs nie chcą czekać Się pierdoli, to już wszystko, na raz kreśląc gieta Wiesz, że to nie kopnie już jak wczoraj i się przez to wściekasz W lustrze cień człowieka, kumple mówią, że to beka Kurwa, jacy kumple!? Banda lapsów, na trzech kręcą peta Zawsze znajdziesz jakieś gówno, w które można wdepnąć Ciężej niż przypał tutaj znaleźć dupy, co nas nie chcą A Twoi kumple nawijają, że je coś tam pieprzą A przy niedzieli mama sprawdza, czy żeś dojadł mięsko Pedały, te wasze fryzury gniotą, kurwa, mózg Wam A ze stylówą Wam fituje pięknie chuj na ustach Zaraz się znów naspuszcza pet, że ten to znów tak bluzga I że to samo i że gówno coś tam... Kurwa, spierdalać jeden z drugim, nie kończę tej zwrotki I tak te łby nie skumają, to co ja się, kurwa, będę silił na jakieś mądrości z pizdy, nara Refrenu też nie będzie, bo nam się, kurwa, nie chce go wymyślać Zrobimy se skrecz, o, w tym miejscu, i chuj I tak będą spusty, bo tu się potraficie, kurwa, jarać, jak ktoś czasownikami sra Powiedz im Mar, nie jest tak? [Zwrotka 2: LaikIke1] Jak się pierdoli, to nawet światło ma masę I czujesz te promienie, jak WWO w ich dobrym czasie Jesteś zawsze tak najlepszy, jak twój ostatni ruch I zapomnij o tych przed nim, bo dzisiaj znaczą chuj Musisz wstać, nie pamiętać, nie oczekiwać I tak stać, jak jakaś jebnięta alternatywa Oni nie widzą starań, widzą ich efekt I lepiej jak byś skończył dopierdalać w nowym świecie Pożyczam siano typom, bo mają lipę z towcem Nie mam przecież z tym problemu, sam jestem nałogowcem To jakieś grosze, kurwa, mówię: postawisz bro kiedyś Albo kopsniesz mi z worka, jak będę miał potrzeby I stoimy miecha później, i nie chcę pić I grzecznie proszę: skręć, jak możesz, bo muszę żyć I idą im ramionka, jakbym poprzecinał kable I nie wiedzą, co powiedzieć, bo mają grama na armię Walę w chuja przecież, ziom mi przywozi we wtorki Mam w kielni taki Haze, że byś musiał iść na odwyk I chciałem tylko zmieszać z tym, co tam zdążyłeś złowić W szopie, z której się wyczołgałeś zanim zacząłeś chodzić Uspokój się, kurwa, oddychaj, rusz głową Jesteśmy u przyjaciół, którzy pędzą samogon Mają miliard piw i w ogrodzie, kurwa, basen Niech pierdoli się, ale nie ty i nie w tym czasie Nie kopsaj mi chujowych dwójek, nie uruj mi Nie jestem w, kurwa, Donbasie, żeby bookować bad trip (Wstyd) [Zwrotka 3: Bonson] Wpadam do łazienki, żeby przetrzeć gębę I myślę o tych wszystkich rzeczach, których mieć nie będę Choć prawie wszystko na widelcu, to wciąż głodni Pozdro mordy, jeszcze nam wzniosą pomnik i cmokną w torby Kiedyś bez prądu, aż nie chciało wracać się do domu Makaron z sosem z proszku, cały tydzień żresz to znowu I czasem budzisz się i wkurwiasz o coś bez powodu Masz biec do przodu, choć już tracisz nawet chęć do rozmów [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]