[Verse 1: Bonson] 2011 piękny rok I bym cofnął się, jeszcze raz przeżyć to Ile zbiłem piątek nie wiem, ale pieprzyć to Byłem gościem dla nich i dla siebie byłem niezły gość Podłapali "Śmiecia", taki hymn dla ćpunów Smutnych małolatek co to lubią pić na umór Dzisiaj słyszę brawa, kiedy rzygam z bólu I nic się nie liczy, mam po prostu być dla tłumów Dziś układa mi się życie, mam hajs i nie liczę go, bo wpada mi co weekend kwit Układa mi się życie, ale taki jest biznes, gdy upadam - wy prosicie bis Chcą ode mnie smutnych zwrotek do poduszki Gdy nawinę, że za dobrze, to podkurwi ich No i słyszę, że zawiodłem, mam odpuścić I czasem nie wiem, czy jeszcze sens jest Chcą zobaczyć moje blizny i mam znów być Ćpunem co użala się, poznaje kurwy Nie nawinę nic, brakuje mi puzzli I chyba nie wiem już, kim jestem [Hook] Kochają mnie, gdy upadam Wiem, kiedyś to był tylko sen Ale dzisiaj jestem, stoję tu Kochają mnie, gdy upadam Wiem, kiedyś to był tylko sen A dziś tu co drugi mi kopie grób Kochają mnie, gdy upadam Wiem, kiedyś to był tylko sen Ale co przeszedłem jest moje już I jak chcesz to zabrać mi teraz, masz nas oceniać Ładuj, wymierz, strzelaj //x2 [Verse 2: Sobota] Pierwszy mixtape, pierwsza płyta Pije, pada, wstaje, wyrzyguje żal na bitach Zryta psycha, chyba zdycham [?] i zaglądam do kielicha Ziomuś nie oddycha, znowu mnie zatyka Boże, pomóż, no bo o czym ma być ta muzyka W życiu kicha, w sercu kicha Co po kim dla kogo, Sobuś? Proszę, dziś nie wnikaj Wiem, że wolą, kiedy upadam W kolejnym tekście urywam film Piję na umór, gotuję dziada Wchodzę na bit, zapraszam do kin Przeżyłem sporo, horror, przesada I to najbardziej jara wciąż ich Kochają p**no, gdy się obnażam Z tym że ja nie chcę już padać na pysk [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]