Bonson/Matek - Gasną lampy w moim pokoju lyrics

Published

0 104 0

Bonson/Matek - Gasną lampy w moim pokoju lyrics

[Verse 1: Bonson] Tłusty talerz, kilka fajek w brudnym dzbanie Pusty barek, kwit na ladzie, żółć firanek Komputer który był jak miałem szóstki z zajęć Z podstawówki nie zabrałem już ich dalej Mam 32 cale w HD na ścianie i 2,30 skitrane na szamę Dawniej na trzy kreski skitrane w tapczanie Ranem grałbym w wrestling na zwale i tak dalej I tak dalej, czterech świadków, jeden aktor Dwadzieścia trzy lata, ten sam film się wiesz gra wciąż Chociaż nie ma braw, nie gra bit się gra wciąż Wiernie patrzą, milczą, nie chcesz prawd co w nich są Wielki monitor co zajmuje mi pół biurka Dobrze wie czy w to wszystko ufać, czy to tylko zbiór kłamstw Półka zna każdy alkohol, smród fajek i samotność Biorę w garść i rzucam dym za okno, gasną lampy [Hook: Bonson] Goście już wyszli, słońce zjeżdża w dół I chyba nie lubię zostawać sam I kilka dobrych lat już mieszkam tu I nie dziw się czemu na pamięć znam Ściany te, szyby i chłód tych podłóg Za drzwiami przeżyliśmy kilka długich rozmów Goście już wyszli, słońce zjeżdża w dół W moim pokoju gasną lampy [Verse 2: Planet ANM] Na białej ścianie żółte plamy z nikotyny Pod sufitem w rogach wiszą szare pajęczyny Mam kilka starych płyt na blacie Firany lekko opadają na parapet Białe ściany, tu meblościanka a na niej plazma Spora szafa z ubraniami i rozklekotany tapczan Na stole kawa, obok leży tona kartek Piąta kawa, a w lodówce nie ma nic poza światłem Na balkonie stoi krzesło w kroplach rosy Z okien fajne mam widoki, naprawdę fajne mam widoki Szyby w oknach wyczulone są na dotyk Mam tu linie papilarne wszystkich swoich gości Zamykam drzwi od mieszkanie Jeśli wiem, że będę nieprzytomny, jeśli wiem, że będę łatwopalny Wybacz mała, że znów czekasz w ciemności aż otworze Bo w moim pokoju gasną lampy [Verse 3: TMK aka Piekielny] Pani doktor, coś mnie zabija, ja nie wiem czemu Mówi pani, że zabijam chyba tu sam siebie Coś mi mówi, że jeszcze kilometry mam przebiec Potem zadzwonić do Oli, bo coś się chyba nam jebie Nie umiem już być nikim, sorry Nie umiem wciąż żyć przy kimś, sorry W pokoju śmierdzi wódką jak w każdej z bram Ja w noc w pojebanych filmach gram, horrory mam I wory mam pod oczami i pytają mnie Czy mogą mi tu pomóc, pojebani, mijam ich jak Lionel Bo choć znają mnie ciekawi ich czy spadam Gdy unoszę się chcą mnie na dnie, żenada Na oknem zaraz będzie świt, z głośnika gra mi bit Ziomki dzwonią, mówią "Chodź z nami dziś Bo mamy kwit", browarami ujebani Kurwa mać w pokoju gasną lampy ale nie poszedłem spać [Hook: Bonson] Goście już wyszli, słońce zjeżdża w dół I chyba nie lubię zostawać sam I kilka dobrych lat już mieszkam tu I nie dziw się czemu na pamięć znam Ściany te, szyby i chłód tych podłóg Za drzwiami przeżyliśmy kilka długich rozmów Goście już wyszli, słońce zjeżdża w dół W moim pokoju gasną lampy [Verse 4: Bonson] Pamiętam, mała znowu drze się ze smród fajek niesie się Że śmiecę, ze znów wstaje o trzeciej, nie wcześniej Że znajdzie talerz, że nie posprzątane w szafce jest Że z kacem wstanę znowu, bo coś chlane z Matkiem Ale pracowaliśmy tu do późna, stad ten sajgon Sąsiedzi mieli już nas dość coś przed czwarta Zgubiliśmy kilka wersów, jak posprzątam to się znajdą Mój pokój, mój świat, mój syf, proszę bardzo Umierałem tu, przeżyłem tu, tu przetrwałem Później wstałem tu, i pamiętam każdą dziurę w ścianie Tu mnie nawet Bóg nie mógł znaleźć jak mu nie ufałem To mój dom, mój pokój, mój zamek [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]