[Verse 1] Miał plany i szczęście i ego tak wielkie że przyznać się do porażki byłoby przekleństwem Mówił „co będzie to będzie” I robił sobie wrogów, gdy walczył o miejsce Mówił że by za nią umarł Kurwa nigdy nie widziałem, żeby ktoś się tak rozumiał Wpadał z nią, pił, znał umiar Ona miała czuć się dobrze, on miał czuwać Coś pękło, kiedy przyszła codzienność I wiesz co? zaczęli żyć na odpierdol Brak szkoły i pracy i kłótnie, bezsenność I poszło się jebać im całe ich piękno Z twarzy zniknął uśmiech, spotkałem go Powiedział ”nie chcę żyć, idź po wódkę” Miał błękitne oczy i nikt go nie kochał Oprócz niego i zniknął wraz z iskrą w oczach [Hook] Jak spotkasz ich pozdrów i spytaj jak żyją Bo łączyło nas więcej niż przyjaźń i piwo To smutne, zabiła ich ulica i miłość I przez to nic już nie będzie jak było Mieliśmy błękitne oczy i nikt nas nie kochał Oprócz nas samych, kurwa nikt nas nie kochał, to smutne I jeśli jeszcze kiedyś ich spotkasz Pozdrów ich proszę i powiedz, że szkoda mi ich [Verse 2] Poniszczona twarz i psychika dziecka Mówili że jedyny będzie stał tam, gdzie nikt jeszcze nie stał Nie pierdolił się, jak nie gra to nie gra I chuj, bo gówno to nie piękna poezja Wstawał późno i późno się kładł spać Albo nie spał, bo znowu się naćpał Po kreskach nie pisał, raczej rano gdy zjazd miał I najszczersze wersy zostawiał na kartkach Poszło w miasto, co robią bez przerwy Narkotyki niszczą ludzi, ale tworzą legendy, mówił Nie był sam i miał kogoś kto też pił Bał się, bo samotność była drogą do śmierci Znałem go, spotkałem go jeszcze Zanim tamtej nocy powiedział, że już nie chce żyć, zamilkł Miał błękitne oczy i nikt go nie kochał oprócz niego Miał cel ale nigdy nie dotarł [Hook]