Bonny Larmes - 6:56 lyrics

Published

0 104 0

Bonny Larmes - 6:56 lyrics

[Intro: MADA] Clint Eastwóód Polskie nagranie dla Ciebie kochanie Wczoraj wpadłem, wczoraj [Zwrotka 1: MADA] Wczoraj kupiłem wino, wypiliśmy je duszkiem Potem zrobiłem trio z tobą i łóżkiem Teraz leżysz obok i nie wiem czy to słuszne Przygotowałbym śniadania, ale nie masz nic w lodówce Jak zwykle, dzień ten sam co wczoraj I ja tak pusty jak ona W tle zamiast świerszczy, słychać pomruki rudego kota A część twojej piersi ma chęć na p**nosa Wygląda spod kołdry jak z portfela bańka I wierci mi w głowie, jak wzrok na przystankach A powinienem być w drodze na kwadrat I to kategorycznie, jak imperatyw kanta [Zwrotka 2: MADA] Wpadłem po uszy, jak śliwka w kompot I dobrze wiesz, że nie chcę się stąd ruszyć Otwierasz oko, pod nosem mruczysz Żebym Cię mocno objął bo się udusisz Powietrze elektryczne, choć zrzucam popiół z ćmika A wokół cisza której nie da się zagłuszyć Nie mówisz nic, ja nie mówię nic, a Powinienem w przedpokoju wiązać buty Jest siódma cztery tak na przekór A czajnik gwiżdże w kuchni A i żaden specjalista nie wymyśli leku na to Jak pozbyć się pustki, zamykam drzwi [Zwrotka 3: MADA] A, zawsze miałem kręte ścieżki Ciężko za mną trafić gdzieś Sam bez mapy ledwo daję radę Ale jeśli, jeśli chcesz to spróbuj Będzie miło mi bo razem raźniej I nie wiem czy wygramy kiedyś coś Bo zwykle to się boję uczuć własnych Zasłaniając sobą każdy groch w tym łóżku I jeszcze wpadnę dziewczyno, jeszcze kiedyś Chodź ma mi za złe pewne sprawy Lecz nie przeskoczysz pewnych rzeczy Jestem mądry i głupi w jednym tak naprawdę