BobAir - Patrzę Na Świat lyrics

Published

0 96 0

BobAir - Patrzę Na Świat lyrics

[Verse 1: Deobson] Nie umiem przejść obojętnie kiedy widzę ból I jak tak patrzę to pęka moje serce na pół I tak szanuję tych co dają coś od siebie ludziom Widziałem z bliska co robi, dlatego gardzę wódą I gardzę tymi, co nie widzą w swoich dzieciach szczęścia Za każda krzywdę jedna kula – strzelam jak morderca Mówią mi przestań, pierdolę podpowiedzi Nikt jeszcze tu nie kupił sumienia na kredyt Nie toleruje kiedy wartościują śmierć, a to częste; Media A za nimi ludzie w owczym pędzie Hieny szukają wciąż sensacji na pokaz W kluczowych sprawach mają klapki na oczach Orkiestra gra, naród znowu rozgrzeszony XXI wiek - pół kraju wierzy w zabobony Wkurwia mnie polityka, ale tak kompletnie Z obu stron barykady tylko kłamstwa i brednie Nie wierze że ci ludzie to jest vox populi Dupy do stołków przyspawane, trzeba przecież hajs przytulić I choćby skuli nas i pluli w twarz to mam swoje poglądy Prawdopodobnie już zawsze zostanę niepokorny [Scratches] [Verse 2: HuczuHucz] Jesteśmy z pokolenia, które nie poznało co to wojna Urodziłem się w tym kraju gdy już była wolna Polska Nie wiem co to strach ojca, kiedy syn łapie za kolbę Minął mnie radziecki ucisk, choć dziś też nie żyje spokojnie się Strach o jutro i cały syf siedzi we mnie Nie jestem ponad tym, raczej co dzień jestem coraz głębiej w tym Gdzie naturalna jest miłość matki do dziecka Dopóki nie znajdą poszatkowanego ciała w beczkach Gdzie uczucia giną gdzieś w zarodkach Nie potrafimy żyć obecną chwilą i ronimy łzy przy fotkach Chcemy zdobywać kosmos i kolonizować księżyc Lecz najpierw trzeba dorosnąć żeby pozaciskać więzy mocno Sam chyba nie wiem jak to jest I nie znam takich słów by opisać sens I giną tłumy no to nic A jedna śmierć jest zawsze stratą Gdzie jest Bóg, bo by chyba dziś sam kurwa nie chciał patrzeć na to już [Scratches] [Verse 3: Zeus] Ta rzeczywistość mnie przytłacza czasem kurwa mać Czasem walczę nawet żeby z tego łóżka wstać Parasol kłamstw, rozkładają ludzie przed deszczem A ja patrzę na świat co mnie odrzuca jak przeszczep Walczyłem o zrozumienie, byłem gnojem naiwnym Dziś też walczę o zrozumienie, ale moje dla innych Nie mam recepty, nawet perspektywy na nią Wrażenie mam niestety takie, dranie więcej wygrywają Lecz żyję walką, waląc kłamstwa łbem Zostaję sam nieraz na placach boju; Tian'anmen Lecz wierzę, że nie uda się im złamać mnie Dopóki ślad po człowieczeństwie jest gdzieś tam na dnie Grać fair, pomóc komuś choć trochę To lepszy cel niż się tłuc o flotę Kiedyś staniemy się prochem, który wchłonie ziemia Do tego czasu mamy trochę czasu żeby coś pozmieniać Od teraz... [Scratches]