Pytasz po co kleję te myśli w ochronny kokon Nie mogą nawet Twoich łez zatrzymać na progu Twoich powiek zbiera się na deszcz z Twoich oczu Podchodzą Ci do gardła słowa które zburzą to co.. Budowałem mocą swoich rąk tylko po to By uśmiech zadomowił się na Twoich ustach Dziś leży u mych stóp jak martwa jaskółka W Twoich źrenicach wzbiera nieuchronny potok Patrzę jak niebo drży jak Twoje brwi Spiętrzone chmury jak zmarszczki na Twoim czole Targający drzewa wiatr jak Twoje dłonie Gdy ze wzburzonych włosów zdejmujesz moją koronę Tracę moje niebo, moją ziemie, królestwo Panowanie nad najgorszym miejscem które znasz Płacę bezlitosną cenę, za pewność że będziesz ze mną nawet gdy firmament zacznie pękać Wiem, byłem filarem, który nie miał runąć Obiecałem to Ci przed Bogiem, do śmierci Twoje jasne oczy zachodzą wilgotną łuną Obniżają lot jaskółki zbiera się na deszcz Gdy opuszczasz wzrok ze smutkiem patrzysz na ulice W słońcu zachodzą nasze cienie tworzą jeden Ale powoli w zmierzchu giną ich zarysy Zapada ciemność pod wezbranym i nabrzmiałym niebem Podnoszę twarz ku niemu i w skupieniu Czekam na wyrok stojąc pod plutonem krople Potem jak na kamieniu kładę głowę w Twoje dłonie Gilotyna gromu rozcina niebo na dwoje Na koniuszkach Twoich rzęs, kołyszą się łzy Slowmotion czasu usiłuje się cofnąć Rozpętaliśmy żywioły, nie uciszą ich skowytu Te dwa słowa, które straciły swą moc Bo zwątpiliśmy w nas, nie wiem jak to mogło stać się Mówisz nie tłumacz się, w oczy prawdzie patrz Kończy czas się, za chwile się zacznie nasz Ostatni deszcz, wraz z upadkiem gwiazd Mówili nie raz, nie wierz w romantyczne baśnie Lecz my naprawdę czuliśmy, że mamy szansę Życie jest twarde, teraz za każdy nasz dzień Płać i płacz, płać i płacz, płać i płacz Bo nigdy już nie będzie tak jak kiedyś Czarna fala żalu zatapia nasz świat jak Łupina orzecha tańczy nasza Arka Na grzbiecie smoka, który połyka połacie ziemi Przebłagaj niebo zanim utoniemy Nawet jeśli niczego to już nie zmieni To jakby kończył się dziś świat Do kamieni naszych serc, płacz Obudź w nich żar, nim sięgniemy dna Myślę, że mimo wszystko w nas jest wybór Wizja zagłady pozwala go lepiej dostrzec I może to jest dobrze, że ten żal już wybuchł Każde uderzenie deszczu przybliża ostatnią krople Nie możesz nic innego, płacz Uwolnij nas od tego, patrz Na jaskółcze skrzydła w błocie Proszę pomyśl, że to jest tylko kwestia czasu Nim usłyszysz ich trzepot I walcz oraz nawet ze sobą i ze mną Nie mamy na tym świecie niczego prócz nas, patrz Dopóki z Twoich źrenic się nie wydobędą łagodne wzgórza na powierzchnie pokonanych fal Scal górną powiekę nieba z dolną powieką ziemi Nie przestanie się wylewać na nas deszcz z tych Czarnych dziurawych źrenic, w których już obumiera Pusta forma materii pozbawionej treści Wiesz co jest nią, wiesz na pewno Chodź, podejdź do końca naszego świata Spójrz na tempo, w którym kłębią się sępy chmur Bez słońca naszego świata Wiesz co jest w nim, wiesz powiedz mi Nim dopełni się koniec naszego świata Nawet jeśli go nie przekreśli To stańmy wierni po stronie naszego świata [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]