Bigston - Zegary lyrics

Published

0 42 0

Bigston - Zegary lyrics

Senne powieki na kofeinowych hakach Spadając coraz mocniej, wybijają rytm świata Który tak jak ja, delikatnie buja w chmurach Nie pytaj mnie o datę, kalendarz to bzdura Senne powieki po dniu w życiu szczura Godzina wieczorna, nie dbam o to która Zegar to bzdura, nie chcę mechanizmu Który kradnie spontaniczność, chcę eskapizmu Cały czas tylko gonię, gdy dogonię uciekam To nie tak, ze się boję, jestem typem człowieka Który wszystko roztrząsa, który ciągle zwleka Oni się oglądają niby, nikt nie chce czekać Mogę nie liczyć czasu, mogę się spóźniać Co z tego, że jestem z tyłu, to mnie wyróżnia Cały czas szukam siebie, więc mogę być tyłem Ale przynajmniej mam pewność, niczego nie przeoczyłem Ref: Wszystko jest względne, prócz prędkości światła Z którą do źrenic dociera obraz świata Masz głowę na karku, to szanuj swoje nogi Wskazówki na zegarku, nie wskazują drogi Nie będę wariował jak Na Pół Etatu Na pół etatu z Bogiem, uciekam światu Mija mnie fatum, ciąg cywilizacji chorób Nie jestem losową liczbą, co najmniej sumą wyborów Zegarki, zegary, sprężynki, wskazówki Chcą uczyć mnie normy jak doktor odwykówki Nie chcę być mrówki, trzymam to na wodzy Doktor to ja, niech ginie. #Jan_Rodzyń Ciągle gdzieś biec, nie spóźnić się, poczekać Mam w dupie ten grafik, chcę siedzieć, zwlekać Nie biegać, skakać, w takt jak procesor Kto szybszy, kto lepszy jak Rejent, Asesor Słyszę echo, które krzyczy zastój jest niebezpieczny Chcę ruszyć na piskać, wrzucony mam wsteczny To miecz obosieczny między trucizną, a lekiem świat, który jęczy: "Jesteś tylko człowiekiem." Szyję niepewnym ściegiem swój monotoniczny wzór Może być monotoniczny, byle wykres nie szedł w dół Co z tego, że wół? Nie w pętli, a pod pętlę 90 bpm, egzystencja w swoim tempie