Bedozet - Fan 4 lyrics

Published

0 130 0

Bedozet - Fan 4 lyrics

[Refren] On nie widzi tu nas Może minie ten czas Kiedy ja jako fan Dojdę na szczyt [Zwrotka 1] Więc zacznę tak, koncert, gram na supporcie Jako fan jestem wiecznie typem tym Który nie zapuka sam, choć zobaczy drzwi A tu zapukałeś ty No way, ale słuchaj historię, mówię to ten dzień Idol mnie usłyszy, bo na bank przyjedzie szybciej By zobaczyć supporty, mam serce na smyczy Niestety spóźnił się Pociąg, jeb i marzenia jak kryształ Pisaliśmy na Myspace, że będzie feat Ale po spotkaniu, a nie na dystans Rozpierdol, nie wierzyłem, że to kiedyś się stanie i jestem tym fanem Co nie wierzy w codzienność Ale chyba chuj z moim planem, bo mnie nie słyszałeś Więc w cieniu, gdzieś w rogu klub Piję drina, będę znowu w cugu Zapominam, nagle wbija do klubu organizator, mówi propsy zuchu Pytam za co z miną obojętną jak barman A on na to, że V mnie sprawdza Bo pytał czy tu w Żarach jest ktoś, kto rapsy ogarnia To ja mu na to, że jest Bedozet A on na to "kurwa znam, dobry jest" Respirator, jakby ktoś połączył [?] Wstaję na to, a on mówi "czekaj man V teraz czilluje, nie chce by ktoś mu przeszkadzał, jasne Jeśli chcesz wbijesz na after Rozumiesz, teraz go lepiej nie ruszaj, poważnie" Mówię mu "spoko man, czaję," Wychodzę przed klub, ktoś mnie łapie za ramię I odwracam się, widzę gały uhahane I morda mi znana z "Na weekend" to VNM "Siema Bedozet" mi mówi Nie wierzę, nie widzę już wokoło ludzi Zbijam z nim pionę i gadam jak z ziomem I czuję, że zmieni mi życie ten moment "Ziom, wbijaj na after z nami Wypijemy wódy flow i pogadamy" Ciągle czuję mega szok, mówię "jasne stary Powodzenia na koncercie, jeszcze się zgadamy" Odszedłem w takim stanie Że to życie już nie będzie takie same Pierwsze rzędy na koncercie, jestem fanem Teksty przesłuchane perfekt, znam na pamięć I V widzi to, stoi na scenie i gapi się na mnie Widzi jak rapuję wszystko, drę ryja I ruszam publikę, przybija mi pionę, jest fajnie Po koncercie idę na backstage Stres jak egzamin na prawo jazdy Wbijam i wita mnie idol jak brata To była noc życia dla fana jebanej gwiazdy Bo tak cię dostrzegam, pamiętam dokładnie Jak max najebani biliśmy się kto lepiej pamięta pancze Childisha Gdy nikt prawie jeszcze nie kumał tej fazy Pamiętam coś jeszcze, gdy tagowałeś mi swoje albumy Dostałeś najszczersze życzenia ode mnie, po których miałem łzy w oczach Życzę ci bym nigdy nie mógł cię zobaczyć Żeby żaden fan nie dostał cię na tacy Żebyś robił hajs tak duży jak wymarzysz A tacy jak ja marzyli tylko, aby Kiedyś cię spotkać Ja marzę by to w końcu przestało być osiągalne Jak przestaniesz odpisywać na maile, to jako fan poczuję, że tam dotarłeś Poczuję, że znałem gwiazdę Kurwa, stało się stary Jesteś tam, jestem dumny, że mogłem cię poznać mordo Dzisiaj kasuję twój numer, trzymaj się Twój fan, Bedozet [Refren] [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]