Bałagany Na Bani - Zmiany lyrics

Published

0 143 0

Bałagany Na Bani - Zmiany lyrics

[Verse 1: Wredny] Raz po raz czas pcha nas donikąd Gdy idziesz pić w własną kliką mówisz "pas z popitą" Pewny swoich kumpli, co mówisz jasno typom I robisz siekierę na bani #Raskolnikow Najlepsze akcje, tworzysz historię jak JWP Ale wsio w dupe, ziomuś, i w tym szpilka tkwi Bo wszystko ziom super, nim zwiąże to supeł I nie okaże się, że kręcisz schemat na kilka dni Jebany kołowrotek, rzucasz wędkę by połknąć haczyk By skręcić wkoło flotę wpadasz w pętlę, toniesz w pracy To syfillis bo chuj się zmienia, a chcesz coś co daje wolność Masz w pale korpo, nalej polmos, spóźniona ciota się staje normą Generuj progres, złap hajs, nie żeby pękła na jubel stówka Nie tylko ty chcesz ładować dwie dziury od tyłu #dubeltówka Mam dokładnie to samo i wiem, że nieraz w ryj dostanę O ile dążę do celu, wstań co rano, wierzę że zmiany przyjdą same [Hook x2] Nie chcę znowu słyszeć jak mówisz "zmienię się" Ja już się na to nie piszę, ja dziś śmieję się, mordo Nie mów mi, że wcale nie jest źle Nie nie nie [Verse 2: Kony] Słowa są lekkie, wiatr niesie je swobodnie A świat kłamstw jak na jesień, ciągle moknie, bo Tak modnie jest być dzisiaj złotoustym A wszyscy tępo wierzymy słowom pustym Chuj z tym, jak 2sty mówię życie to dziwka A niektórzy powtarzają mantrę o byciu na używkach Że już nigdy, przenigdy, bo to żal ostatni Ja te pindy co trzymają rękę jak Al Bundy Pierdoły o wierności wsadzam między bajki Suka będzie suką ze wzrokiem na wysokości fajki Ty daj mi dowód, że obrałeś azymut na grzecznie Czemu liżesz pannę poznaną 5 minut wcześniej? No właśnie, hipokryzja i nic więcej Więc przestań biadolić, że nie będziesz pić częściej niż codziennie A niezmiennie śmieszą mnie takie akcje Wierne brzemienne panny "Przecież były wakacje" [Hook x2] [Verse 3: Poplavitz] Czy ja mam jaja na brodzie, na drugie "faja" w dowodzie? No kuuurwa, po ziemi już trochę chodzę, widzę ludzi na co dzień Wkurwia mnie ta w kurwę jałowa gadka Bo w to, że się zmienisz wierzy tylko twoja matka Już sprawa jest normą, wszystkie słowa bez pokrycia Tydzień bez p**no, reszta życia bez picia Mi tu nie wkręcaj mordo, że tamto to stare czasy Bo tylko poczujesz wolność i w weekend klasyk bez klasy Nie mam kasy, grube chyba nie są w modzie Więc nie rozmienię na drobne siebie za byle jaką forsę Może postawiłbym na ciebie, albo chociaż tobie Ale ktoś tu chciał żyć lepiej, przypominasz jeszcze sobie? Bo naprawdę w chuj zabawne są deklaracje pod wpływem Promili czy chwili (zawsze) z efektem trwającym chwilę Nie ma co motać, wszyscy znamy zakończenie Nie zrobisz damy ze szrota, ale fajnie żyć marzeniem [Hook x2]