Published
0 184 0
1 Od marzenia do spełnienia, droga prowadzi przez ciernie Ten swiat bywa posrany, rany zdobia czasy cierpien Z zawisci nic nieczysci, brak serum na epidemie Pierdolonej podlosci, fałszywosci moc codziennie I tak niezmiennie, ale we mnie wciaz płonie nadzieja A słabo tez bywało, dół ze chciało sie umierac Gdzie jebane slabosci, bez litosci chca rozdzierac Wciaz bez pisania wersów, nie widze sesnu istnienia Tak blisko zatracenia, oraz pogubienia w pedzie Biegu po spełnienie, gdzie karcenie tuz po błedzie I jak rady nie dajesz, sam zostajesz na zakrecie Porady nie dostajesz, czy poznajesz tak jest wszedzie I tak juz pewnie bedzie, bo zaklecie nieistnieje A jak masz watpliwosci, wiatr przyszłosci je rozwieje Gdy tu pekałem, nie okazywałem co sie dzieje I jak to pisałem, moze dryfowalem w beznadzieje, znów Ref: Nosze centymetr skały, powstały przez klimat srogi Na pierdolonym sercu, a grawer z wersów je zdobi Dzwieki mnie przenikaja, i nakrecaja do drogi Do osiagniecia dażen, mimo spojrzen tak złowrogich 2 I tylko oczyszczenie, ukojeniem dla mej duszy Gdy bol noszony w sobie, powypluwam tobie w uszy Znam uczucie spadania, i oderwania jak kruszy Marze ze mi sie uda, po trudach wkoncu sie ruszy Zapełnianie arkuszy, wykruszy barwy szarosci Mam tylko rymy, skurwysyny płacze w samotnosci Jako jedyny wierze, w moc uderzen mych zdolnosci To moj narkotyk, co łagodzi dotyk codziennosci Tu gdzie widmo przeszłosci, w ciemnosci cie dopada Nic bolu nie łagodzi, kiedy przychodzi upadac Przełykajac trudy, swiata obłudy gdzie zdrada Wyjsc moze od kazdego, ci bliskiego szkoda gadac Szlachetnosci zagłada, bezradnie rozkładasz rece To moj swiat, swiat szmat celujacych w serce Nikogo tutaj ze mna, gdy nademna w mej udrece Sęp wysoko kołuje, jak dołuje mnie to miejsce, wiec Ref