Ascetoholix - Plany lyrics

Published

0 463 0

Ascetoholix - Plany lyrics

[Zwrotka 1: Kris] Nowy brzask budzi nas kolejny raz Choć wczoraj prosiliśmy mocno Boga By ten płomień już zgasł, a tu masz Podniósłbyś wrzask jak w czas swych narodzin Bez łask plan nie wychodzi, młodzi Wolą się uszkodzić, żyć w zwidach Daj speeda, przecież następnego dnia Nie widać, lepiej tego umilać Wrażenie, że myślenie o jutrze sprawia nam cierpienie Zapomnienie, dla nas może nie być jutra Rzeczywistość smutna, skrywana gdzieś głęboko Osiedlowy kokon. Trzeba go opuścić Ale iść nie ma dokąd, i to jest ten kłopot Rozglądam się, w długość i w szerokość sięgam Niby uśmiech i melanż, a jednak udręka Wiec wykluczę rap pouczeń Na nic zda się też morał, gdy psychika jest chora Plany na przyszłość, co najwyżej od rana do wieczora.. [Zwrotka 2: Liber] ..Bo wciąż ten sam rejs, ten sam jeden akwen Ten sam ląd, świat i bieg za światłem Dworzec, ludzie na pół we śnie wcześnie rano Czekając za swą Bachną przyglądają się swym planom I znów to samo, i znów to samo Film zatrzymał się dawno już miejscowym weteranom Zgubili się w podróży, już nie powstaną Wypili czas, który im dano i dalej mordę moczą, po co? Przed laty uciekł ich ostatni pociąg Jak co dzień kocioł, ujawnia się ich mglistym oczom Tłumy tych co nie chcą żyć na stacji Odjeżdżają, mają plan w realizacji Bo mają wizje na co dzień i projekty na przodzie Na głodzie, najważniejszy chociaż jeden bodziec Do dalszych wypraw jak do potraw trzeba sypnąć przypraw Chociaż szczypta, marzenia jak zupka szybka.. [Refren x2: Liber & Doniu] I to samo, jak co dzień to samo, i to samo Przyglądamy się planom.. Przyglądamy się planom.. [Zwrotka 3: Doniu] Obserwuję to stale, już nie dziwi mnie Że można nie planować, żyć z dnia na dzień Tylko po to, by pilnować małych puzzli W końcu życie w naszych dłoniach Od świtu do nocy 3-6-5 ja nie chcę skonać To układanka Góry kontra sucha rzeczywistość Jednych trudzi dając siłę, innym.. przyszłość? Gdzieś tam jest, zobaczymy co będzie Jak na razie kupa zmartwień innych w pierwszym rzędzie stoi Zdrowie, ciepło, szmal, by nie stracić tego trzeba walczyć Dzisiaj nie ma nic za darmo, za darmo umarło A praca i oparcie to dwa różne seriale Umiesz oprzeć się tej farsie? Umiesz? Idę pod wiatr, choć innym w plecy wieje Oni przywileje, ja mam talent i się śmieję Tylko to mi pozostaje, dziś zrobię ile mogę, jutro? Zobaczymy, wiesz, grunt że mam drogę [Zwrotka 4: Liber] Mam widok, do wyrazu dobrać dobry wyraz Teraz szukając dalej widzę jak spod firan Tyram w spółce jak za kółkiem kierowca tira Ja tak samo mam plany, przyglądam się tym planom [Zwrotka 5: Doniu & (Liber)] Nawet gdy rano patrzę w lustro po całonocnym rajdzie Choć siadły baterie, szukam sił, coś się znajdzie Zawsze, nadzieja, wiara i szczypta szczęścia, Liber ta blokada.. (Wiem, zawsze do obejścia..) ..Bez ceregieli, zbędnych forteli, bez niedomówień Tak, to właśnie lubię [Zwrotka 5: Liber & Doniu] Gdy wszystko się zazębia, idzie jak po maśle Bez skoków i zadraśnięć jak na niezużytej taśmie Bez wyjaśnień, wszystko spoko, wszystko si Nie zawsze jest tak, ale znajdę jakiś trik Kładę jokera na pik i partia idzie dalej Jak plan planem? Ja pamiętam czego chciałem [Refren x2: Liber & Doniu] I to samo, jak co dzień to samo, i to samo Przyglądamy się planom.. Przyglądamy się planom.. [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]