Andrzej Sikorowski - Bracka lyrics

Published

0 223 0

Andrzej Sikorowski - Bracka lyrics

Na pó³nocy Å?ci¹³ mróz, z nieba spad³ wielki wóz Przykry³ drogi, pola i lasy MyÅ?li zmarz³y na lód, dobre sny zmorzy³ g³ód Lecz przynajmniej siê mo¿na przestraszyæ Na po³udniu ju¿ skwar, miêkki puch z nieba zdar³ Kruchy pejza¿ na piasek przepali³ Jak upalnie mój Bo¿e, lecz przynajmniej byæ mo¿e Wreszcie byÅ?my siê tam zakochali Ref: A w Krakowie, na Brackiej pada deszcz Gdy koniecznoÅ?æ istnienia trudna jest do zniesienia W korytarzu i w kuchni pada te¿ Przyklejony do Å?ciany zwijam mokre dywany Nie od deszczu mokre lecz od ³ez Na zachodzie ju¿ noc, wci¹gam g³owê pod koc Raz zasypiasz i sprawa jest czysta D³onie zapleæ i z³ó¿, nie obudzi siê ju¿ Lecz przynajmniej raz mo¿esz siê wyspaæ JeÅ?li wra¿eñ ciê g³ód zagna kiedyÅ? na wschód Nie za d³ugo tam chyba wytrzymasz Lecz na wschodzie przynajmniej ¿ycie p³ynie zwyczajniej S³oñce wschodzi i dzieñ siê zaczyna Ref: A w Krakowie na Brackiej pada deszcz Przemêczony i senny zlew przecieka kuchenny Kaloryfer jak mysz siê poci te¿ Z góry na dó³ ka³u¿e przep³ywaj¹ po sznurze Nie od deszczu mokre lecz od ³ez Bo w Krakowie, na Brackiej pada deszcz Gdy zagadka istnienia zmusza mnie do myÅ?lenia W korytarzu i w kuchni pada te¿ Przyklejony do Å?ciany zwijam morke dywany Nie od deszczu mokre lecz od ³ez