Anczej Beats - Za daleki odlot lyrics

Published

0 61 0

Anczej Beats - Za daleki odlot lyrics

[Zwrotka 1: Kaz Bałagane] Środek lata, znów latam po mieście Tu Chmielna, Śródmieście, mieszkałem tu, wiesz gdzie Gdzie burdel, gdzie MONAR za bramą Przez wizjer lukałem o szóstej tu codziennie rano Młody dzik, miasto krzyczy jak nikt O pół litra wyborowej i o samary w kit Otwieram drzwi znowu we śnie, tam siedzę na krześle I dwóch typów pyta "kurwa skąd nam papugę weźmiesz?" Budzi mnie bezdech, wiem gdzie jestem Ale dajcie mi kurwa powietrze Wreszcie przełykam ślinę jakbym przełykał pestkę Albo cały gruz, który walą na Mazowieckiej Ogarnij bestię, która się wierci Choć te wszystkie klisze na zawsze zostaną w pamięci Myślę o życiu - nigdy o śmierci Choć u kogoś anioł stróż się dziś odwróci na pięcie [Hook 1: Kaz Bałagane] Szybki oddech, pierdolony obłęd Klatka po klatce, na jawie te fobie Duszę się, wyrzyguję emocje Miasto serwuje od lat za duże porcje [Hook 2: Sylwia Dynek] Szybki oddech nieba, hombre Głodny stróż tych myśli ciągle Sen na jawie, głód odurzeń Wachlarz wszystkich marnych złudzeń [Zwrotka 2: Białas] Puste oczy, pusty dom, pusta kieszeń, tylko dłoń Na samarkę, wysyp to - evviva l'arte Słysze w głowie jakieś krzyki - to nie głupie żarty Ten mój ziomek to tu śpi czy może już jest martwy? Ale zaraz - tu nikogo nie ma po za mną Ja pierdolę, rzygam tym, co widzę tak jak polaroid Serce bije ledwo boje się, że zaraz stanie w miejscu Więc poza kontrolą sypie nową, żeby pomóc sercu Nie poznałem życia bez skazy Jestem ojcem niepowodzeń, co dzień żywię urazy Nawet teraz, gdy każdy ziom se życie poukładał Ich cieszą rzeczy tak małe, że ja ich nie zauważam Kryształowa plaża, morze wódy Dupa z którą nie mieszkam, a pierzemy swoje brudy to mój azyl Ona po odwyku, a ja po-jebany Także o czym my w ogóle rozmawiamy? [Hook 1: Kaz Bałagane] Szybki oddech pierdolony obłęd Klatka po klatce na jawie te fobie Duszę się, wyrzyguję emocje Miasto serwuje od lat za duże porcje [Hook 2: Sylwia Dynek] Szybki oddech nieba ombre Głodny stróż tych myśli ciągle Sen na jawie, głód odurzeń Wachlarz wszystkich marnych złudzeń [Część II] [Hook: Kaz Bałagane] Sztuki na telefon, to nie jointy Wstawia moje hooki pod fotami, kiedy wychodzi w piątek Dzisiaj nie puszczę, mów mi Wayne Wonder Cały lokal sztywny i porażony prądem Będzie Lot, będzie zło, będzie tarło Małolaci myślą, że są Los Sicarios Skacze po mieście, jak Mario Prawie się toczę, docieram na autopilocie [Zwrotka 1: Kaz Bałagane] Wjeżdża talerz tutaj, nie wiem jak się mówi Ona też za to chce mi dać buzi B do G na barze srogo buli, pogubiłem ludzi Ona coś bełkocze, że mam dziary jak mudżin To nie oryginał, to gruzin Szczena robi crusin, pewnie myśli że ma dobrą p**y Z japy Ratchet, a ja z japy Jacek Najebany tego to bym nie wymówił raczej Co ja tu poradzę, napierdalam Shota Arveladze Potem do hotelu zaprowadzę W drodze tu zarzucam cukierka; fazer Będzie pryskane, nie gazem, na razie [Hook: Kaz Bałagane] Sztuki na telefon, to nie jointy Wstawia moje hooki pod fotami, kiedy wychodzi w piątek Dzisiaj nie puszczę, mów mi Wayne Wonder Cały lokal sztywny i porażony prądem Będzie Lot, będzie zło, będzie tarło Małolaci myślą, że są Los Sicarios Skacze po mieście, jak Mario Prawie się toczę, docieram na autopilocie [Zwrotka 2: Białas] Typy tu walą ściechy jak od Kabat do Młocin I tylko jak będzie chciał przejść ktoś Cie może przeprosi Na rogu stoją ludzie w kapturach, to Eskimosi Co ze śnieżnych brył, budują domek letniskowy Twoja mała obsługuje cała klikę Potem nie czuje mordy jak ten z The Weekend Ale zajarana fejmem chce, żebym ją przejął Oczywiście zna jedynie kawałek z Matheo; życie Ale czasem trzeba działać szybko I brzydkie kaczątko wziąć pod złamane skrzydło Przynajmniej wiem, że nie leci na PLNY lala Bo zostawiła u mnie swoje PLNY Lala [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]