Dobry ziom w pojebanym mieście
Możesz mi mówić Kendrick
Moje flow nie jest miękkie i lekkie
Jak większość łódzkich osiedli
Lecz rap nie zrobił mnie bardziej gangsterkim niż byłem przed płytą
Bo ja pamiętam jak żyją moi koledzy i wiem, że mnie słyszą
I nie widzą tego tak jak ty
My wolimy ważyć słowa
Nie rzucaj hasła "bagażnik"
Jak nie masz zamiaru tam kogoś pakować
Dobra, jest dom, jest żona, są kapcie
To nie udawaj, może bracie mafiosa
Jak przez osiedle śmigasz tylko w aucie
Nie wiem czy mam plecy na mieście
Wiem że mam miasto na barkach
I może powinienieś mówić mi Noe
Bo moja Łódź to arka
Pytają czemu nie rzucisz w kąt majka
Paru moich ludzi muszę stąd zabrać
Bo choć to dom, to co krok co noc
Pod blok przychodzi ktoś z Arkham
Możecie mówić mi Nowy Batman
Zostawiam ślad jak chromy fat cap
Na ścianach. Wątpisz? Zobacz sam!
Bliżej mi na dno niż do radia
Żadna owacja mnie nie zmieniła na tyle, żebym zapomniał
Kim jestem, kim byłem i gdzie zaczęła się moja historia
W mojej głowie słyszę ciągłe głos, głos, głos
I obiecuję sobię, zrobię coś, coś, coś
Co spowoduje, że to dotrze do każdego
Na północ, wschód, zachód i na południe stąd bo...
Jestem szaleńcem, stać mnie na więcej niż trzy czwarte sceny
Myślę, że w dużej mierze to przez to miejsce
To jak wypadek śmiertleny przeżyć
Na naszym końcu tęczy nie ma ziom dzbana ze złotem
Podobno są jakieś beczki
A my mamy bekę jak karmieni psychotropem
Policja otwiera ogień już nie tylko do studentów
I to się dzieje pod oknem tu, ode mnie parę metrów
Mamy luz, ale wiemy że tu w parę sekund robi się z życia crash test
I jak dla mnie Mes nie jest jedynym ziomem, co ma tytan w czaszce
Domofon dzwoni mi czasem o trzeciej, czwartej w nocy
I powody ku temu są ważne bracie, ktoś potrzebuje pomocy
Ale tu w Łodzi nie zawsze chodzi o zdrowie
Ludzie mają wstręt do karetek
Domofon dzwoni najczęściej w nocy przez to, że sąsiad ma mete
Nie ma w moim mieście niewinnych kiedy jest wjazd na osiedle
Kliki, ekipy, bitwy i beefy, zryło mi to banie doszczętnie
Staram się zachować codzień moje serce takim jakim było wczoraj
Ale to jest HollyŁódz, to jest ŁDZ, to jest ciężka szkoła
Moje miasto mówi mi: "Chcę czuć dumę"
Weź mnie za kark i wyrzuć w górę
Za wiele racji tu męczy ich dusze
Czas już na moją turę
Niech to poczuje kazdy w Polsce
Pokaż im jak smakuje postęp
Niech to ukuje raz a dobrze
Zamień tą Łódź w wojenny okręt
Moje ukochane miasto jest trochę jak rodzic alkoholik
Czasami nienawidzisz go bardzo i masz dość, ale przy obcych bronisz
Ten pierdolony patriotyzm nosimy w sercu od lat
Nie spuszczam głowy kiedy pytają czy jestem z Łodzi, mówię "Tak!"
Parę lat przebijałem się, było trudno, dziś wrzucam pierwszy bieg
Ruszę tą łódką, zobaczysz cud ziom, pierwszy przebiśnieg
Jestem tu, żeby zmienić grę i mówię to wszystko na serio
Nie chcę być królem, mam o wiele większy cel, chcesz to się bij o berło
Gra idzie o wiele większą stawkę niż tylko flagę na mapie
Ale wiesz mi, że jeżeli będzie trzeba to Ci ją zamknę na japie
Jestem chamem z miasta czterech kultur, jak każdy gnój tu na podwórku
Nie przeraża mnie klęska i ból już bo nie jestem z cukru
Chcemy wiele bo niewiele mamy, ponad marzenie i wielkie plany
Nie omami nas piewca wiary w przeznaczenie, to jest dla przegranych
Nie jestem wychowany pod kloszem dlatego się szybko podnoszę
I proszę Cię, nie mów brzydko pod nosem o tym co w sercu noszę, ok?
Moje miasto mówi mi: "Chcę czuć dumę"
Weź mnie za kark i wyrzuć w górę
Za wiele racji tu męczy ich dusze
Czas już na moją turę
Niech to poczuje kazdy w Polsce
Pokaż im jak smakuje postęp
Niech to ukuje raz a dobrze
Zamień tą Łódź w wojenny okręt