Znowu siedzę sam, wydycham samotność i alko po wczoraj
Nie możesz mnie dotknąć, a chcesz ale moje słowa
Krzywdziły tak mocno a czyny tym bardziej trudno pisać prawde mi
Ja nie ulegam emocjom i pora dorosnąć mówiły tak zawsze gdy
Rozpadało się bo nie trwałe to wszystko i więcej nie wracam
Nie zrozum mnie źle bo wiem że teraz sama będziesz płakać
Szkoda, że nie jestem dziś tym jakiego byś chciała, wcale
Zobacz ja mogłem być kimś a jakim sie stałem?
Nie wierzę w przypadki, nie wierzę w drobiazgi i jeszcze ta miłość...
Bo fajne te knajpy, fajne te panny a ile ich było?!
Sporo, nie tak dużo, znaczy, kurwa sam nie wiem
I co noc, nic poza zwątpieniem nie spotyka Ciebie
Ty sama najlepiej wiesz że nic już tego nie zmieni
Czy tego chcesz czy nie i wierz mi, my oboje tego chcemy
Ale nie szczere to, Ty nie a tylko próbujesz to zdusić
Ja dobrze rozumiem Cię, kiedyś czułem to samo tam gdzieś w głębi duszy
Ale to przeszłość, zostały nam tylko wspomnienia tymczasem
Versace na mojej pościeli a marka się zmieni zanim zapłaczesz znów
Może to przykre już, ale dzisiaj ja chyba nie umiem inaczej
I tusz przelewam na papier cóż, nie czekam na znak jej
Tak będzie lepiej, mała nie próbuj nawet już tego zmieniać
Wiem, mnie miałaś w planach ale raczej napewno to tylko marzenia
Nie chciały doceniać nie chciały mi płakać i nic nie rozumiem
To nie scena a ja nie wydzielam się na Wacha i Kubę
Jedna wycina mi numer, druga numerek a trzecia zadzwoni jeszcze
Wyszepcze rzewnie że ma dosyć cierpień, boli i tęsknie
Sory bejbe, tak samo, jestem tylko człowiekiem i
Mam prawo do bycia szczęśliwym, tak z tobą jak i bez Ciebie
To o wiele ponad limit twoich sił, ochłoń
Dla niejednej z nich miałem być codziennością
A kończyło sie jak zwykle, to przykre i podłe
Niezwykłe i mocne, jak u plana
Nigdy mnie nie dotkniesz, zostając sama