Czy trudno mi opisać świat w którym żyję Proste że nie przecież go obserwuję Własnymi oczyma Krew początek bardzo dobrze zna A komentarz normalna rzecz Jak przeczysz to przecz ale zastanowić się każdy może Wiele zdarzeń bez komentarza na życiowym torze Jak w kolorze widzę je co dnia Sytuacje bez komentarze czy ci się nadarza Nie zauważa myśląc ku jednemu zapominasz o innym Szukasz winnych a sam już jesteś winny Tak jak pomarszczone społeczeństwo Przez system wymyślony niby przez tych mądrych Którzy widzą biedę na papierach Ludzi dla nich mniej niż zera Ważniejsza do kiermany bajera Nie dla frajera który od rodziców uklepane ma Od najmłodszych lat Bo to życie z elementami nie korzyści z korzyściami Płynące między osiedlami Skurwielami rozjebanymi rodzinami Zażyłościami systemowcami Chuj taki jest ten świat pierdolę jego niektóre walory Zajebał nosa to ma pierdołki skory A pozory nie zawsze mylą ciesz się chwilą Bo te chwile możesz stracić Nie chcę słuchać nie chcę raczyć nie chcę patrzyć Odwracam wzrok myśli talk show Słyszę widzę 50 lat ma i co ma Dorobił się małego fiata i garba Życie bezwzględna gra upierdala centrala Czy wynagradza słowa nie zza ołtarza Bieda się pomnaża fala podatków zagraża Włączam TV jakiś skurwiel HIVem zaraża No i dziwki bez komentarza a co najbardziej się zdarza Znieczulica uszczerbek życia martwica Jak w mieście ..... zły Sprawdź oblicza wojny A co z życia masz ty? A co z życia masz ty? Spójrz w witryny Spójrzspójrz/ w witryny Bez komentarza To tylko taka pozorna harmonia Jedno miejsce i jedna monotonia Gdzie za długo nie da się wyrobić A złość narasta aż chciałbyś kogoś pobić Jak znaleźć wyjście urozmaicić życie Udało się wyrwać na chwilę sukces Stęchłe przejście podziemne akces Na następny rewir z wiadomym skutkiem Raz widzisz płacz ze szczęścia Raz patrzy ze smutkiem
To zależy bo bywa różnie Później znów zdołowany gies stres Szybko zmienne lokacje jak jest jak jest Żywa ekosonda Moja egzystencja nie wygląda jak społeczniaka Co przez judasz podgląda Tego nie można zostawić bez komentarza Zmiana miejscówki otwarte drzwi Które przedtem zamknięte były 10 piętro melanż bryły Wysoko nie kiepsko przez okno krzesło Agresjo wyładowana Powrót z rana na piechotę leczyć kaca Nie każdy ma ochotę w jakimś innym celu Spożytkuj tę sobotę Niejeden dobry gibon bro małym kłopotem Lepiej zabierz się za swoją robotę Po tym wszystkim wciąż nie komentując Pomyśl o tych którzy wychowując się w szarym mieście Czują że nakurwić się jedyne szczęście Melanż Sztuka najebana tak że ledwo siedzi z rana Nie pamięta przez kogo była dymana Zamiast moralniaka fiolka kilka buchów craka Przecież nie jest taka przez chłopaka Lansowana na kolana i już jest rozchwytywana Młodszy jara browna Starszego nie widziała już 3 lata brata A tam każdy z nas się przecież bawił Za małolata w granicach rozsądku Czy wielu nie przerwało wątku i nie przerwie od początku To samo gówno codziennie Wierzę w ciebie uwierz we mnie Wierzę w was wierzę że nie nadaremnie Młode pokolenie ostrzeżenie Życie z gównem nie ciekawsze To nie koniec tutaj zacznępatrz/ Tacy już na zawsze onimasz/ Pomyśl okradają sami siebie Własne domynie/ trafiony zatopiony Nieświadomie jeszcze raz powtórzę Co wpoiło mi podwórze trzymać się jak najdłużejdo końca/ Chcesz cracka hel dalej jarać Manie prześladowcze mała kara stan depresja gra gitara Potem alkoholizm żeby z tego wyjść Warto było po to na świat przyjśćto nie wszystko/ Jeszcze nic w nocy wyć chcesz tak żyć Następnego dnia nie wierzyć że to byłeś Ty Chcesz być zły Masz taką jazdę? Zdejmij maskę Nie chcę cię obrażać bez komentarza bez komentarza