[Zwrotka 1: Bonson]
Męczy mi banię kilka ładnych lat
Obok gdy kładę się i wstaję, kurwa cały czas
I ciągle słyszę jej gadanie: "to jest źle, ma być tak"
Co jest pięć? Jakby na łeb mi się walił dach
Znasz ten temat, że już nerwy masz na max spięte?
I nie pomaga nic, nawet strzał w gębę
Kumple mówią: "walnij dwa wściekłe"
Ta, pewnie, pchać się w to, to się wyłożyć na wstępie
Po melanżu to w ogóle nie ma gadać o czym
Pierdoli mi, że obiecałem się nie szlajać w nocy
A ja się wczuwam w jakieś gadki z dupy, zamiast odbić
I znów się kończy tak, że wyje mi, jak Pavarotti
Czasem siadamy, żeby może znaleźć złoty środek
A dla niej złoty środek, to nie wychodzić wogle
I w sumie nie ukrywam, czasem nawet zrobi dobrze
I zaraz jedna chwila darcie ryja kończy wątek
[Zwrotka 2: Bonson]
Wczoraj na przykład, to myślałem, że się czymś pochlastam
W TV chujnia, grać się nie chce, dzwonią: "wyjdź do miasta"
I mówię: "tylko kilka drinków, wiesz i szybko taxa"
Yhm, i wieczór mam z Polsatem, a nie przy toastach
Czasami git jest, dogaduje się, jak z nikim nikt
Nawet planuje coś tam biegać chciałem, niby nic
A czuję się jak kurwa heros jakiś, albo inny dzik
I zara wkurwia mnie, bo weekend to bym wypił z kimś
I dzwonią mi, piszą, a ja wiem, że nic z tego
"Skończy się jak zawsze, a mieliśmy wyjść z tego
Bo jak pijesz pokazujesz chuja i się wstydź tego
Inni jakoś mogą wyjść normalnie, a Ty byś przegiął, elo"
I tak znowu ze mnie cham i wgle syf już straszny
I znów się kłócę z nią, że jebać i że wytłumacz mi
I nagle wchodzi, Iza mówi: "mała śpi u babci
I jebać tą trzeźwość Damian, mam ochotę iść w klub tańczyć"
Ej, gdzie moje nike? Ty
[Outro: Bonson](x2)
To nie jest tak, że co dzień tylko myślę o tym
Ale jak za długo chodzę trzeźwy, wtedy słyszę głosy
Polać, przechylić, wytrzeć wąsy, bo
Każdy czasem musi iść się skończyć, ouu
Nie miej mi za złe, że znów wyjdzie zwierze z nas
Czasem kłócę się ze sobą, odpoczywać będzie czas
Polej, przechyl jeszcze raz, bo
Każdy czasem musi się gdzieś schlać
Nie jest tak? [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]