[Cor]
Nie w perspektywach, a w marzeniach moje Shangri La
Póki moja ksywa nie na scenach robię, co się da
Nie chcę więcej pytać, czy nadzieja umiera, gdy strach
Plącze się po żyłach i powoli zmienia wszystko w nas
Cały czas doskonale wiem, że szczyt osiągnąć ciężko
Stoję sam, czasem już nie wierzę, łatwiej machnąć ręką
A mój plan – słowa na papierze, jebana konieczność
Dalej gnam, słowo, tak już będzie, mówię Ci, na pewno!
Widzisz, hajs – kurwa, z nim by było z górki na bank
Lecz nie napadnę na bank, już wolę za pracą stać
Mówią „perspektyw brak” - nawet one nie za friko
Spytaj na co mnie stać – zobacz, co robię z liryką
Nie chcę za to już braw, bo nie jestem jedną z ikon
Chcę kreować swój świat i się kierować ku szczytom
O ile pozwoli fart, przekroczę swój rubikon
Wtedy zobaczę się w snach, lecz nieco bardziej na żywo!!!
[Crp]