7 rano, kawa musi mi starczyć na dłużej Bo zamykając sny już nie potrzeba walczyć dla złudzeń Byleby po tym się unieść... Cóż, okiem nie rzucę W strona lustra, żeby później wiedzieć dokąd uciec! Zamknij drzwi, ja nie zamierzam siedzieć w tym bagnie Więc pora wyjść, rzucić „siema” na powitanie z miastem Rozejrzeć się po kamienicach – tam, gdzie to niełatwe Bo przypomną znowu te przeżycia – ponad rok martwe... Tym się nie martwię, jakoś, kurwa, wyjątkowo Idę jak po mapie, gdzie skarb to nie koniecznie złoto W głowie układam dialogi z samym sobą Żeby w razie czego móc sobie wejść w słowo... Parę kroków obok naszego ostatniego „trzymaj się” Myśli zawodzą, bo się nie mam wcale dobrze! Ja wiem Wrócę to napiszę tekst... Setny love song dla wspomnień I nie pytaj, czy jest sens, bo i tak nie odpowiem!!!
I tak całe życie – pieprzony bankrut Robię dobrą minę przeżywając najgorszy scenariusz Chyba nienawidzę powtarzać, jak dobry mam nastrój I jak to spoko mi idzie, i nie brakuje mi hajsu... Znowu napisałem bez zastanowienia O problemach, żeby je wyjebać i znów nic nie zmieniać Wspomnienia przypominają stare zapiski I przedrzeźniają mi myśli, i napić dają się whiskey Nie pytam już, czemu milczysz... Znam odpowiedź! I spity znów piszę listy... Tyle wciąż mogę! Moja opowieść ciągle czeka na koniec Ale chyba się boję stawiania kropek i się przed tym bronię! Ktoś oddał działkę aniołom A ja się tylko przypatruję oczom, dziwię kolorom Nie umiem pojąć... Znowu nie sypiam dobrze Lecz nie pytam o ciebie, bo nikt mi nie odpowie!!!