[Verse 1] Zdejmij ciężar jak koszule z moich ramion Szybciej, rozepnij rękaw nim rozum przyjdzie po ciało A sumienie każe patrzeć na Ciebie i na Nią Nigdy nie pytaj Przecież wiesz, że tam gdzieś jest Nie mógłbym żyć sam Z Tobą? też nie... Bo jak kochać kogoś jeśli nienawidzisz siebie Nie płacz, nie... To znaczy, nie wie Muszę iść sam Tolerować moją pretensjonalność Twój żal chowam na własność Nigdy się nie waż wchodzić w moją prywatność Dosyć, chce wyjść Zostaw, odejdź od drzwi Nie krzycz… to była tylko kwestia kilku chwil Słabość, a rano znów spojrzę w lustro z kamienną twarzą [Hook] Nie wiem co mnie przeraża bardziej Twoja łatwowierność czy moje kłamstwa? Mężczyzna ma zawsze dwie twarze Jedna to prawda, druga to łgarstwa
Życie, jak wiklinowy koszyk Od uderzeń losu nie pęknie Ale zaprósz ogień między sploty A stracisz wszystko co najcenniejsze [Verse 2] Noc - jedyny sprzymierzeniec ślepych Telefon - brat samotnych Dlatego dzwonie tak późno w ciemności By nie być jedynym samotnym wśród śpiących "Cześć… Wiem która godzina, proszę daj mi chwilę Chce tylko wiedzieć czy też patrzysz w gwiazdy I czy patrząc znajdujesz w nich siłę." Pamiętam taką scenę z Reich'u Gdy Linda pyta: ,,Jaką częścią wszechświata jestem?'' I wtedy kocham gdy gra Stańko Wiesz o czym mówię? Nie wiesz... Ja nie jestem jak inni ludzie Co szukają szczęścia jak listu w butelce Chciałem tylko, żebyś wiedziała, że przegrałem siebie i Ciebie [Hook]