Piąta pięć, kiedy mleko na schody
Wnosi gość, który nie jest już młody.
Myślę: hej, jaki on jest samotny.
Potem znów tonę w twoich ramionach,
Wyspa snów jeszcze raz do mnie woła,
Ranny blues jest cudownie łagodny.
Pośród palm tańczę z tobą na plaży.
Złego nic tu nie może się zdarzyć,
Szklana łódź czeka na nas w zatoce.
Ciepły wiatr niesie zapach wanilii,
Wokół trwa senny łopot motyli,
Wszystko tu możesz kupić za grosze...
Grosze...
Za grosze...
Fatamo, fatamo, fatamorgana!
Twarz pod koc, przespać noc, byle do rana!
Kocham się z tobą pod gołym niebem.
Bryza nam chłodzi ciała powiewem,
Kwiaty śpią, jutro wstaną do słońca.
Brudny świt, znowu pcham z mlekiem wózek
Poprzez chłód, zimny deszcz i kałuże.
Setna sień i znów schody bez końca...
Końca...
Bez końca...
Fatamo, fatamo, fatamorgana!
Twarz pod koc, przespać noc, byle do rana!
Fatamo, fatamo, fatamorgana!
Twarz pod koc, przespać noc, byle do rana!