Ostrze poszło na wylot, lecz nie było krwi. Papier płonął i tylko oczy drażnił dym. Dwie pinezki nad łóżkiem przypomniały, że Pewnie wrócisz wkrótce i znów mogę cię Wyciąć z gazety, jak każdy mieć. Na bezdomnych ulicach zamiatałaś szum, Uśmiechałaś się z wystaw prosto w ślepy tłum, W pustym parku na ławce, tam, gdzie topią złość, Otulałaś flaszkę, co rozbiła dno. Byłaś tak inna i tak zimna - jak noc. Nawet nie żal, nawet nie żal, a śmiech. Głupiec i ja - jedna meta: na dnie.
Kolorowa gazeta i ty, i ty co dzień. Ktoś pomazał cię farbą i napisał, że Innym dajesz za darmo, a nie widzisz serc. Na peronie odjazdów ktoś cię wdeptał w szlam, Nie, nie chciał brać bagażu, kiedy ruszał w świat, Byłaś dla niego, lecz już nie chciał cię znać. Nawet nie żal, nawet nie żal, a śmiech. Głupiec i ja - jedna meta: na dnie. Kolorowa gazeta i ty, i ty co dzień. Kolorowa gazeta i ty... jak śmieć...