[Zwrotka1]
Niekoniecznie na zewnątrz, może w środku
Niedorzeczność braku spostrzeżeń wokół
Nabrałeś się jak uśmiechałem się jak
Klown na arenie, pośród świateł lamp
Moja arena, moje więzienie, mój świat
Moja gęba, moje zęby w prześwicie warg
Mój nędzny show, mój główny znak
Mój złudny dar, no rozpoznaj mnie
No zobacz jakie wszystko jest szare
Biel zębów świeci oślepiając skrajnie
Nie mam już siły być czyimś filarem
Chcę zrozumienia, współczucie zabierz
Chcę bratnią duszę przy porannej kawie
Chcę czuć wyczucie, chęci prawdziwe
Bo się uduszę, udając zawsze
Wyłap mnie w tłumie, na ciebie liczę
[Zwrotka2]
Zabierz już swoją manipulację
I weź z nią swoje „cześć” z uśmiechem
Nie wiem czego ty chcesz ode mnie?
Więc odsuwam się w cień i gasnę
Dlaczego w twoim mniemaniu tak jest
Że ktoś jest pod tobą, albo nad
Na wieść o partnerstwie śmiejesz się
A ja nie rozumiem twych zasad
Myślisz, że dlaczego nie rozmawiamy często?
Nie mam ochoty walczyć co dnia
Boli cię ego? Chcesz mieć większość?
Bierz wszystko i się udław. Masz
Chcę być dobry, ja chcę być zły
Yin i Yang, utrzymać balans
Jestem wolny, lecz nieszczęśliwy
Czasem ten świat mnie przerasta
[Zwrotka3]
Już dość mam IQ, dość mam spadków
Dość pieniędzy i dość wojen
Dość gnojenia innych za coś co
Mają zakodowane głęboko w sobie
Dość ocen, dość pogardy
Dość wiary. Mam dość wiary
Dość piewców, proroków i dość prawych
Dość lewych, dość wyroków
Dość znanych i lubianych z opiniami, co nami
Sterowaliby bez mrugnięcia oczami
Dość zastanych, niespełnionych, bezsilnych, niezgranych
Chcących władać masami
Wszyscy są doskonali.. Są tacy sami
Wszyscy, bez wyjątku, bez...
I jest punkt zapalny, tacy sami
Jesteś bystry? Mam dość samozagłady