[Refren x3]
Nie ma pieprzonego dnia żebym o tym nie myślał, brat
Przypływa w snach to co oddalam w myślach, ja
Mam w sobie strach chociaż boję się przyznać
Że wymiękam, że ja nie dam rady z tym wygrać
[Zwrotka 1]
Cała twa życiowa mądrość zawsze płynęła z twych ust
Twoje słowa były biblią chyba zapomniałem już
O paru kwestiach które miały być moim natchnieniem
Życie które przecież jest tylko ulotnym wspomnieniem
Mówię, nic nie zmienię chociaż mógłbym
I wiem to mam w sobie coś co mówi weź to pierdol
Serio, czasem to rzucam jak wariat
Rzucam cały ten syf który uczyłeś mnie ogarniać
Nie wiem czy jesteś dumny z tego co teraz robię
W sumie wątpię bowiem ciągle niszczę swoje zdrowie
Pamiętam twoje słowa o traktowaniu kobiet
Gdybym ją skrzywdził, Wiesz, nie darowałbym sobie, chciałbym wiedzieć gdzie jesteś
Ciągle o tym myślałem, miałbym pewność
Że dusza nie umarła wraz z ciałem
Ciągle słyszę twój głos przychodzi do mnie tak nagle
I tak wierząc w to wszystko sam sobie nadzieję kradnę
[Refren x2]
[Zwrotka 2]
Jestem silny, wiem to popatrz na mnie z zewnątrz
Z mordą uśmiechniętą widzisz mnie to codzienność
A chciałbym zniknąć jak bezpańskie psy
Chcą zanim spadną kurtyny i znowu odsłonią wszystko
Milcz ziom, nie pytaj mnie o to nawet
Nie chcę mi się o tym gadać i ja zostawiam tą sprawę
Jakbyś zabijał o mnie myśl o tym co chciałeś mi przekazać
Poprzez 8 marca co to wszystko oznacza
I tak co dnia ten sam schemat się powtarzał
Jak pokoju i ta data tematem moich rozważań
Chyba przepraszam bo nie wiem o co tu chodzi
Czasem chciałbym z dnia na dzień tak na nowo się urodzić
By nie przechodzić przez to po raz drugi
By odpocząć i wmówić sobie, że Bóg mnie lubi
Nie mam już chęci, nie obiecuj nic już mi
Co nie oczyści pamięci nawet alko bez kitu
[Refren x2]