1
Sam już nie wiem co powiedzieć, co zachować sobie
Tak wielu z was się spina kiedy znowu browar robię
Lecz kiedy puszczam numer i tak tony czujesz prawdy
Alko to gówno wiem, pracuję nad tym
Ucieczka w nieznane rejony, to jest moje dzisiaj
Takie zmiany, że niejeden by wyłysiał
Nie wiem już sam co mówić, obieram strategię
Diabeł mówi - jak będziesz żył tak samo to polegniesz
Chciałbym mięć większy próg tolerancji, ale
Jak ktoś coś pieprzy, nie umiem olać i iść dalej
Nie umiem stać pod sztandarem, który tak wielbi większość
Jeśli chociaż trochę się nie zgadzam z nimi, wiesz to
Lubię wypić, weź ukrzyżuj mnie i pokrytykuj
Potem kochaj za to, że nie tykam narkotyków
Się zdecyduj czy jestem dobry, czy zły, proszę
żadna z opinii już nie bywa dla mnie ciosem
REF:
Traktujesz ludzi na serio i poważnie życie?
Potem obwiniasz kogoś za to, że wam nie idzie?
Nie mam siły z wami walczyć i ochoty także
Od paru miesięcy tylko ciszy pragnę
2
Mówiłem głośno niewygodne prawdy i z tym nie kończę
Wciąż lecę pod prąd i jak trzeba, to go wam wyłączę
W tym mieście jestem anonimem, choć pozornie już nie
Uwierz zobaczysz, co szykuję dla nich później
Tysiące ludzi za mną w całej Polsce stoi
I chyba establishment miejski tego wciąż się boi
Jebać ograniczonych, mam szerokie horyzonty
Jebać poglądy rodem z lat osiemdziesiątych
Kocham ten kraj, czuję bezsilność kiedy słucham
Wciąż setek kłamstw, telewizji już wcale nie ufam
Tu wszystko dziś jest zbyt dosłowne
Ten kraj ocalił Europe, duże słowa, ale ich nie cofnę
Nie wierzę w żadne wasze słowo politycy, kurwa
To nie populizm, obserwuję co się dzieję tutaj
Za każde nadzieje z piasku u narodu minus
Tego narodu, który przecież chwałę przyniósł
To kraj wspaniałych ludzi, pogubionych przez system
W półśnie, kto się przebudzi nie ma ochoty istnieć
Sam niejeden raz próbowałem spieprzyć
I nigdy już tego nie zrobię, Polsko nie krzycz!