[Verse 1] Kręta droga w środku lasu, jedziemy kabrioletem Ona pozbyła się obcasów, ja na ramionach mam sweter (Co?) Stylóweczka jakby złota młodzież z Harvardu Wczoraj jeszcze chińskie żarcie i Polmos Żyrardów, Odtwarzacz w samochodzie karmię rapem Rozlewam łychę, na jasnej tapicerce tworząc mapę To wszystko bananowa fikcja Zażenowanie toczy walkę z apetytem na życie Prince'a Kiedy pomyślę, że dla kogoś to codzienność Wyczuwam nudę, jak stąd do Mińska Hamuj, hamuj, hamuj mała Wkładaj buty, w tych podartych pończochach nie jesteś już tak glamour, mała Chcesz dom? Będzie dom, na alejce z copy+paste'ów Chcesz dziecko? Będzie grało w hokej i mierzyło z pięć stóp [Hook] Nad talerzem w jednej z pustych sal Patrzę w rachunek Ty nic nie rozumiesz I "Zamknij japę!" krzyczę znów Choć wiem, że pożałuję gorzko [Verse 2] Zanim pójdziemy przed siebie zdobyć kolejny szczyt Trzymam cię ręką za twarz i spojrzeniem drukuję szwy Niech zabliźni Ci się w głowie, to co powiem teraz państwu: Przeżyjemy ten jeden dzień całkiem po amerykańsku Długo dochodzimy do tego, ile tak naprawdę potrzeba do szczęścia Sługą nie chciałem zostać, to czemu stałem się sługą reklam? Popychasz mnie do wody, wylatuję za burtę cudzego jachtu
I mówisz „życie to żart, więc wreszcie mniej serio je traktuj!” W kościele, uuu jak dawno nie stawiałem tam stóp Wszędzie te witraże, na bank wymyślił je lepszy ćpun Pędzimy dalej robiąc zdjęcia, których nigdy nie dotknę I tylko autobus przed nami przypomina - "zachowaj odstęp” [Hook] [Verse 3] Przede mną sześć talerzy, a przecież nie ma tu trzech dj'ów Me ain't no Maciej Nowak, może wpadnie tu szamę przejąć? Tymczasem ukrętka, kochanie, zatkaj uszy Wiesz jak kocham broń, nie mogłem bez niej się z domu ruszyć Dwa strzały w sufit, kelner łapie żyrandol Wybiegamy z restauracji, łamiesz obcas, gubisz iPhone IPhone - psia kość, nie odmieniam już z lenistwa Nie mam czasu nawet na to, nie mam czasu nabrać dystans Palimy mosty, wysadzamy drogi, używamy teleportów By znaleźć się na łące, zwyczajnej łące, niczego po środku Myślę o twojej babci, czy o mojej babci, były tak skromne nie? Ich życie było ich, tylko ich, choć wygodne mniej Łykaj lufę, albo nie wiem, zadurzmy się w trakcie seksu Mam taką wizję, wiem że czarną, ale Ty weź jej nie psuj To ten amerykański dzień, wyssany nie wiem skąd, z odbytu? Płacimy za jeden dzień tyle lat raty kredytu [Hook]