[Intro: Dedoen] Tęcza... [Verse 1: Dedoen] Najpierw przyszła czerwień, kiedy w baku nie starczało gniewu Ona jechała na rezerwie, na szóstym biegu Coraz mocniej zaczynała wierzyć w przekleństwa Stevie Wonder widział więcej szczęścia Pamiętam jej minę Kiedy pompowali mi tę truciznę prosto w żyłę Patrzyłaś na mnie zielonymi oczami spod sceny Dziś zamiast spokoju masz chryzantemy Wiem, że czasem bywasz niemy, Wiktor! Ale jak może Cię tu nie być, Wiktor?! Do kurwy nędzy, masz na imię Wiktor I gdzie twoja Wiktoria? Poddałeś się zbyt szybko Spokojnie, będzie dobrze, oddychaj wolniej Znów odgarniam twoje włosy, patrzę w Twoje oczy Widzę zielony odcień, czerwony gniew zamienia się w miłość Zielony pokój daje powiekom odpłynąć Te kolory i reszta, deszcz łez, biała flaga, tęcza... [Verse 2: Te-Tris] Przyśniła mi się w nieznajomym parku W czerwonym płaszczu wśród ptaków i starców
Ciepło splecionych palców, nie moich - palców Dziecka, chłopca - żyłem tym obrazem Mglista wizja, ulotna jak bąbelki w oranżadzie Nieraz przelewałem żółć z kieliszków do szklanek "- Na zdrowie! - Czyje zdrowie?" Pytał mnie poranek "Ten świat to dżungla" mówiłem jak Profesor Green Zielony żółtodziób, ej, gdzie moje Yellow Submarine?! Wtedy dała mi błękit, ten lazur, jak w Saint Tropez Wróciłem do tego parku i zacząłem za nią biec Mój oddech zaufał jej, już będzie dla niej grał Femme fatale zostaw tam, gdzie grywał Velvet Underground Nie jestem sam nawet, kiedy bębny milkną To nie kolorowy balon, który możesz przebić szpilką To zeppelin uzbrojony w miłość, szuka końca tęczy Sześć barw misji niemożliwej; Tom Clancy [Outro: Te-Tris] Tęcza... Tęcza... Ten cza_s... jest nasz [Tekst - Rap Genius Polska]