[Verse 1:Szad]
Wychował go stutysięcznik, takich znasz każdy krawężnik
Władze pchają sumy w teczki, ludzie tną voodoo laleczki
Jedni czują się bezpieczni, drudzy kręgosłupy lędźwi
Życie jest jak brudny ręcznik, z takich czujesz głód ucieczki
Jeśli nie masz wiele, on nie miał wiele, biegł po życie
Gotów zapłacić każdą cenę, zbudził się o świcie
Ostatni raz tak spojrzał na kochaną okolicę
A blask wczesnego słońca związał go w obietnicę
I po raz pierwszy spojrzał wyżej i dojrzał bliżej
I stał tak mając w uszach łzy, a w oczach ciszę
Zrozumiał, że nie przyszedł tu po ostrza igieł, po stal łyżek
Że stoi tu, gdzie pogranicze, topniał styczeń
On odgadł tajemnicę, twarz wodą oblał, wyszedł
Widocznie musiał tutaj dojść, żeby w nim dojrzał rycerz
Że coś się rodzi, coś umiera, ktoś odchodzi, by ktoś przyszedł
I póki słońce wschodzi, stać go na nowe życie
[Hook]
Zerwij łańcuchy, sznury i kajdan
Co ci pętają szyję jak kajman
To nie je bajka, to walka
A wokół szumi betonowa tajga
Jedna zapałka wystarczy w rękach śmiałka x2
[Verse 2:Pork]
Znalazł podziemny klub walki, on stał się jego domem
Zamienił codzienny cug w martwy ciąg i ciężki worek
To pierwsza z rund w starciu, by głód zmienić w nienawiść
Wiedział, że tylko bóg i ból mogą go zbawić
Tylko pot, krew i łzy czyściły jego organizm
Potem nocleg, gdzie sny dręczyły jak omamy
Życie nocne i syf wciągały swymi szponami
Lecz on sportem już żył, wiedział, że zda egzamin
W końcu poczuł prestiż, to był prestiż na sali
Gdy jego pięści ze stali wygrały pierwszy sparing
Czuł się jak Gagarin, a ring był częścią jego księżyca
Sztuka walki i nokauty powietrzem, którym oddychał
Nie zszedł więc z obranej ścieżki, życie chcąc do reszty zmienić
Koszmary odeszły w niebyt, przestał wiać złowieszczy zenit
Pracował jak ciężki przemysł, bez żadnej domieszki chemii
Bo talent to 10 procent, reszta to morderczy trening
[Hook]
[Verse 3:Nullo]
Ten typ typowany był typowym przegranym
Od stereotypu wyrwany, jedzie po tytuł swej chwały
Znał cenę, miał charakter jak trener, znał teren
Miał cele,chciał zostać punczerem
Mógł brać herę, zrównać się z parterem
Trzymać się barierek, gdy wiatr wieje
Lecz nie mógł patrzeć jak w oczach marnieje
Bo miał nadzieję przenieść z ulicy karierę
Od lat znał szlak na arenę
Jedzie autobusem, zna swą duszę
Szykuje talk przed walką, a nie karton puszek
Zdołał stamtąd uciec, gdzie ponad połowa nie dała rady
Stamtąd uciec, bo poszła w tango z cugiem
Dziś siedzi przed nim uczeń i dziękuje za te klucze
Lecz to ilość stoczonych walk pokaże czy zda próbę
Wybrał drogę cenną w życiu, patrzy na to z zewnątrz i tu
Wyciąga rękę tobie, abyś także sięgnął szczytu [Tekst - Rap Genius Polska]