Suma porażek, jest definicją mego zwycięstwa
Mówi (piiii) sprzedaje się za bezcen
Ta bestia. Kiepska ta twoja, że tak dodam
Jednoosobowa orkiestra. Przestań
Skreślasz mnie?
Jak grasz w krzyżówki, ze mnie możesz wykreślić
Tylko dwa słowa, Gniew i litość
Już wiele przyjmowałem od ciebie
Od kiedy przypomniałeś swe gorsze wcielenie. E. Weź już idź stąd
Gruby materiał jak Sean Kingston
Co ten Syn kombinuje, boję się spojrzeć za 5 wiosen
Co będzie, potem przemieli tę scenę na kredę
Na każdym wejściu napisze SPC, nie KMB
Wjeżdża z mocnym ciśnieniem jak karcher
A te łaki jak converter. Przez wideo do mp3
Po co CD ci. Jak widzisz, że on ma na studio
Z rapu pengi zero, bity kręcę tylko w urlop
Mam linie jak dreamliner, nieosiągalne
Dla branży mniejszej stażem, nie wykrywalne
Wysoko, atmosfera dla mnie to śmieszna jest
Nie wykrywa mnie sława, nieuchwytny jak Lockheed
Styli wyliczyli za grosz, wstydu nie mają
Wieje wsią, nie zatańczę jak mi zagrosz
Dla tej jedynej za pewne wlezę w ciepłe kapcie
Gdy inny buja się na jachcie. Zrozum prawdę
Cięty język jak piłka ręczna, mów mi mc mister stilo
W moim tartaku z milion kilo dilu. Na około więcej dymu niż stylu
Mój rap przebija mury jak szyba 5 sekund
Przed końcem. Victoria przed ryjem , a na ryju przymus
Żeby rzucać formą - gordon gordon gordon...
Znalazłem pandemonium i na nie lek, lecz coraz bliżej my memory is dead
Nadciąga śmierć, czyli jedyny wyścig którego wygrać nikt nie chce, ja wiem
Wystarczy znać się z Lucjanem
Jadę dalej, argumentów mam tyle co Lipiński
Bo przecież jedyny boski człowiek to syn
Syn Pewnych Czasów wbije Ci to do głowy
Niczym Jack Hammer, decybeli więcej niż mig
Nie bujam na klipach jak głuchy na migowym
Mów mi oczko w głowie, bo widzę twoje myśli
I tak myślę, że broda mądrym nie czyni
I nie myli się ten, co poza sobą nie widzi nic
Zobaczysz, wejdę do prosto, odbiorę kwit
Powiem. Syn Pewnych Czasów zrobił mi bit...
Nie zrozumiesz tego, nie zrozumiesz nic
Życie takie krótkie, ludzie tacy prawilni...