[Verse 1: Jeżozwierz]
Uciekaj na wzgórza, dolina już płonie
I tak trafią w twe skronie moje myśli lotne
Pusty jest podest, bo od niego stronię
Nie spocznę na tronie na twe prośby pokorne
Barwy ochronne na odlanym w betonie
64-polowym poligonie
Moje dłonie dzierżą rękojeść, bieleję kłykcie
Ciśnienie rodzi iskrę, tu wolno palić - tyle
Ta, widziałeś, byłeś, nie przerywam jak rdzeń
Dalej zadaniem dekapitacje
Dalej ostrzy taniec, artefakt bije blaskiem
Twój najgorszy koszmar, to mój cień na ławce
Stres na czaszce, kiedy słyszysz szelest liści
Bieg za światłem, niemy krzyk od mej zdobyczy
Widzisz, karmię się twoim szaleństwem
Czyste cięcie pośród brudu jest mym celem
Brrra!
[Verse 2: Jeżozwierz]
Poranna mgła okrywa sztywny korpus
Powieki rozsuń, kadr na siatkówce oczu
To błysk na ostrzu, gruba kobieta śpiewa przebój
Nie wygrażaj niebu, Charon odbija od brzegu
Parostatkiem w długi rejs - Krzysztof Krawczyk
Niestety ta wersja nie poleci na rotacji
To pole walki, przeładowanie jak metronom
Hołd okopom, z pochyloną głową czyszczę broń swą
Na plastik rokosz, kanałowcy sieją pogrom
Będą historią, bynajmniej nie książkową
Zakażoną zoną. Będą krążyły anegdoty
O mocy, którą chcieliśmy natchnąć bloki
Taśmy naboi rzucone na gruzowisko
Tym niedobitkom, dla których fejm to nie jest wszystko
Nie zginą ideały i wartości, bracie
Ostatni z Plutonu stoi tu na warcie
Salut! [Tekst - Rap Genius Polska]