[Verse 1: Skor] A gdybyśmy uciekli gdzie nikt nigdy nie był? Zaczęli od początku już nie patrząc na potrzeby? By przebić ten mur chmur przebyć niebyt niemych Bzdur, przeżyć moc przeżyć tak aby przeżyć Tu, wierzyć w cud przeciąć łańcuch i więzy Zwyciężyć ból, mieć dom swój na krańcu tęczy Tam gdzie księżyc jest jedyną latarnią A noc międzyplanetarną podróżą w normalność Gdzie uczuć ziarno, zakwita kwiatem piękna A my płyniemy w ten świat oceanem łez szczęścia Prawda w treściach zła sześcian roznosi Lecz milkną głosy, serce zaczyna broczyć Ból nas jednoczy, blizny uczą nas milczeć Zmysły, magnetyzm istnień nim ciepło zniknie A wtedy krzykniesz padając na kolana A ten czar pryśnie, bo ten świat nie jest dla nas Nie jest dla nas, nie jest dla nas Nie jest dla nas, nie jest dla nas Nie jest dla nas, nie jest dla nas... [Verse 2: Mati] Chciałbym znaleźć taką książkę, a w niej odpowiedzi O tym co siedzi w was, o czym ten świat do mas bredzi Księgę wiedzy, która pozwoli mi pojąć Zrozumieć dokąd gonią, strzępki ludzkich sumień Po co nadziei strumień kierują w stronę cienia Dlaczego? przecież nadzieja ostatnia umiera Ukryta przez pokolenia, księga zrozumienia
Znalazłem ją, w niej puste kartki, nic nie ma Chciałbym znaleźć futerał a w nim skrzypce Na nich zagrać melodię, którą usłyszeć dziś chcę Aby umilkły wszystkie te zakłamane brzmienia Odeszły w głąb, w stronę zapomnienia By iść do przeznaczenia po pięciolinii zdarzeń Kluczem wiolinowym otwierając drzwi do marzeń Bieg do wyobrażeń był wtedy moją siłą Znalazłem go, skrzypiec nie było [Verse 3: Buka] A gdyby tak namalować świat kolorami Schować pomiędzy słowami, tak tylko pomiędzy nami Za oceanami fraz, upić marzeniami, zgubić czas Tańcząc ze wskazówkami śmiać mu się w twarz I pragnieniami sięgnąć gwiazd i dotknąć nieba Nie bać się i zabić strach, topić w blasku spojrzenia Na przeznaczenia piasku już nigdy nie wracać Tu idąc po omacku, po pamiętniku świata snu A gdyby tak namalować tam zeszyt w kratki I farbą wolności pokryć istnienia kartki Wspomnienia klatki zamalować tęczą Schowaną w pudełko, okrytą w codzienność Wypuścić na zewnątrz ją patrzeć jak kapie Na papier, jak gęsto pokrywa atrament Tam zostać na wieczność, odzyskać nadzieję Przykro mi... ten świat nie istnieje...