[Verse 1]
Może pięknie będzie, kiedy się obudzi
Ludzie pozbawieni złudzeń zaczną też się kiedyś gubić
W środku ciągle krzyczy i przeklina skrycie
Bo zawodzi często ludzi, których kocha ponad życie
Goni towar, pije drugi browar
I wkurwia się na świat, bo to on go tak wychował
Mija pierwszy rok bez Ciebie, w drugim będzie prościej
I posłuchaj tego, proszę, chociaż jesteś z tamtym gościem
Wkurwia się na siebie, nie umie żyć jak reszta
Mieć chatę, mieć żonę, którą będzie miał na rękach, wiesz
Pije browar i goni znowu towar
I patrzy się na ludzi, którzy szczęście mają w oczach
Może kiedyś się to zmieni, ktoś to też doceni
Bo na razie ludzie cały czas są tylko podzieleni
Dzisiaj w końcu to rozumie, tylko ranić umie
Ma już dosyć tego świata, którego nie rozumie
[Refren]
Gdzie jesteś teraz, kurwa, kiedy go to boli?
Oddaje całe życie rapujący alkoholik
Pokochał tylko prawdę, a to boli często w nocy
Pierdoli takie życie, woli wjebać ten narkotyk
[Verse 2]
Żyje szybko, to wszystko nagle prysło
W domu uśmiechnięty chłopak, który starał się nad Wisłą
Łatwo jest upadać, gdzie jesteś kiedy błaga?
Bo życie go wykończy. Częściej pali niż Ty jadasz
Upada, kurwa sam, ale uczy się od nowa
Rozumie chyba dużo, tylko plączą mu się słowa
Jego ziomy mają prace, wypasione życie
On się dalej zastanawia po co robi piątą płytę
Kocha tą muzykę. Gdzie jesteś, kurwa, powiedz?
Będzie musiał siebie zabić, stanie prosto w oczy z Bogiem
I powie mu o Tobie i padnie na kolana
I nie wróci już tu nigdy, nawet jeśli się postarasz
Dawno już nie wierzy w siebie, kochają tylko dzieci
Jeśli miłość daje kosza to wyrzuca ją do śmieci
Pierdoli luźne związki, po co mu to wszystko?
Oddaje tą muzykę, kocha ten pieprzony hip-hop
[Refren]
Gdzie jesteś teraz, kurwa, kiedy go to boli?
Oddaje całe życie rapujący alkoholik
Pokochał tylko prawdę, a to boli często w nocy
Pierdoli takie życie, woli wjebać ten narkotyk