Patrzą jedno przez drugie
Bo teraz zima i czasu trochę więcej
Za oknem góra w niebo się wbija
Na szybie mrozu rumieńce
La, la, la, la, la, la, la
La, la, la, la, la, la, la
Oni już tego nie widzą
Za bardzo się z tym zżyli
Góra trzyma się całkiem prosto
Im życie ku ziemi się chyli
La, la, la, la, la, la, la
La, la, la, la, la, la, la
Na stole odcinek renty
List bardzo otwarty od syna
Pasjans wpół rozpoczęty
I całkiem wieczorna godzina
La, la, la, la, la, la, la
La, la, la, la, la, la, la
Ona mówi: "Włącz radio
Może coś powiedzą"
On jej na to: "A po co?
I tak już wiem, co trzeba"
La, la, la, la, la, la, la
La, la, la, la, la, la, la
I dalej patrzą przez okno
I dalej wlecze im się zima
Za oknem idą kolędnicy
Lecz tylko śmierć wśród nich jest prawdziwa
La, la, la, la, la, la, la
La, la, la, la, la, la, la