[Zwrotka 1 - Ry23]
Ej joł u mnie na dzielni !
Słowa z ust kłamcy nic nie są warte
Dziś już się nie martwię nimi
Ich słowa martwe zgniły
Rośniemy w siły choć nie pewni jutra
Dzisiejsze czyny jutro mogą być fatalne w skutkach
Wódka pomaga czasem zapomnieć o troskach
Marzymy o czymś więcej, a bierzemy to co los da
To siła boska nie dociera ani trochę
Choć nasze modły z armat wyrzucane w niebo prochem
Tu w oknach moher ciągle nie widzi sensu
Dlaczego młodzież pali jednego ćmika na pięciu
Miłość mam w sercu, w żyłach mam rap
Sprawdź to ja to robię właśnie tak
Bak pełen, robię wjazd na Twój teren
Ty wstrzymujesz oddech jak poławiacz pereł
Wiesz co się święci i że tego nie zatrzymasz
Bo mimo szczerych chęci możesz tylko zrobić wymarsz
Spójrz na bloki, gdy noc spowije miasto ziomuś
Szyby niebieskie od telewizorów
Setki kodów i wzorów tutaj zna je każdy
A prawdziwy przyjaciel zawsze pomoże bez łaski
Na osiedlu są różne historie
Nie jesteś stąd to nigdy tego nie pojmiesz
Gdyby mogły mówić bloki i ten teren
Opowiedziały by historię na bestseller
[Zwrotka 2 - Buczer]
Znam każdy centymetr tego rewiru, znam tych ludzi
Znam miejscówki, zwyczaje wiem o czym się tu u mnie mówi
Znam leszczy, karków i tutejszych cwaniaków
Znam zakazane mordy tych pieprzonych tajniaków
Wiem kto rzuca tu towar, wiem kto macza w tym ręce
Wiem dzieciaku, bo trzeba znać konkurencję
Wiem, że mnie tu słucha koleszko tylu wariatów
że jakby każdy kupił płytę wykręciłbym złoty status
Nie zakładam fullcap'a i wsakuję w air max'y
Zrzucam Basta na Winamp'a w moim nowym Galaxy
Na obranej trasie, standardowo 3 cele:
Sklep po szlugi, studio i tak się skończy dilerem
Ukochany nocny, mamy tu vipowskie karty
Standardowo 0.7 i zaczyna się party
Siadam, piszę, chilluję, pizgam, piję, rapuję
Składam rymy do bitu, po buchu, wtedy dobrze się czuję
Odpalam szlugę, płuca wypełnia gęsty dym
Mała chwila zadumy, wypluwam kolejny rym
Jadę z tym, ziomek w tym wiodę prym od dekady
Składam hołd temu miastu, tej dzielnicy w górę łapy !
[Zwrotka 3 - Rafi]
Jak już wspominałem na innych trackach, jestem mieszczuch
Oprócz zwykłej szarości tu klimat dobry też czuć
W betonowych pudełkach, życie z ludźmi gra w berka
Pudełeczek przybywa tu jak grzybów po deszczu
Osadzony w pajęczynie osiedlowych dróżek
Krzyk małolatów bawiących się w gonitwę ze stróżem
Biedny facet ma co robić, bo dzieci spora banda
A co drugi pyskaty, a co czwarty to wandal
Matki na placów zabaw, jedna przez drugą gada
że ten kradnie, a tym spod piątki się nie układa
Tamta mała musi ćpać, bo łazi jakaś blada
Ploty krążą, przekupy jadą równo po sąsiadach
Z osiedlowego sklepiku mają żule pociechę
Bo tam Pani Grażynka da czasem piwo w krechę
Są śmietniki i zsypy, ale wokół nich brudno
Są trawniki, lecz co 10 centymetrów psie gówno
Za sklepem rozciąga się teren podstawówki
Przy niej boisko do nogi i do koszykówki
Na nim ławki, o których już z Konim wspominałem
W nocy tam życie tętni, wiem bo sprawdzałem