[Zwrotka 1] Zostałem sam, pośród spalonych kartek Pośród straconych marzeń i rozbitych filiżanek One miały dać mi inspirację, bym pisał Jak na razie dają powód by wyrzekać się życia Wiesz, skończę tam gdzie Ponyriow z mistrzem Wykryją u mnie schizofrenię, ochlofobię i nerwicę Byłem wesołym typem, parę lat wcześniej Dziś, nawet jak się uśmiechnę, czujesz w tym depresję Moja panna mówi "Paweł, za dużo myślisz" Inni nawet nie wiedzą, jak to gówno mnie niszczy Widzą we mnie swego zioma albo wroga Dla mnie jeden chuj, nikogo nie wpuszczę do środka Muszę o tym pisać, inaczej złapię za klamkę Paradoksalnie, w pokoju gdzie nie ma ich wcale Jestem dla was zagadką, to słowa sfinksa Ty dalej baluj, i tak myślisz, że to fikcja [Zwrotka 2]
Każdy mój tekst wydaje mi się syfem pod publikę Nic nieznaczącą kombinacją liter z bitem Chciałem być drugim Method Man'em, drugim Big L'em Ale tak naprawdę, tylko pięć myśli jest szczere To jest moje katharsis, nie jak tej pizdy z Vivy Dam wam rap prosto z serca, zanim mi je wyrwą Mam jedną kartę, ta, to siedem trefl Postawię na nią szmal i samego siebie też Zanim wsadzą mnie w kaftan, poznam prawdę O sobie samym, nikt inny jej nie odnajdzie Choć paru próbowało odczytać ją Ja kładę na nich chuja, jak Pih na rock Mam milion myśli, każda to koniec i początek Parzą mnie w czaszkę tak, zaczynam płakać ogniem Ty to pojmiesz może nad moim grobem Czy ktokolwiek jest w stanie mnie uratować? [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]