[Zwrotka 1: Roka]
Było nas pięciu w bandzie, choć szczerze trochę więcej
Ale taką ekipą bujaliśmy się najczęściej
Swoje osiedle obchodziliśmy jak twierdzę
I nie obchodził sos nas, gdy przychodziło strzec jej
Jaraliśmy się, gdy robiło się cieplej
W południe na piłkę, wieczorem na wódeczkę
Jeden z nas jeszcze miał rodzinę
I dreszcze miałby, gdybym powiedział wtedy, że przyjebie w żyłę
[Zwrotka 2: Tymi]
Gdy nie mieliśmy planów, nałogów i najaczy
Na dach leningradu wchodziło się dla fazy
Albo grało się w butelkę ze szmulami z klasy
A dziś pusta butelka nikomu nie daje frajdy
Smak wakacji szczyla, łyk pierwszego piwa
Mówiłem "zajebiste", a chciało mi się rzygać
Zakochany w sporcie, blanty mi były obce
I nie wierzyłem jak mówili, że z tego wyrosnę
Mecze na osiedlu, w parę znajomych głów
Było ważne jak grasz i kogo miałeś strój
Bramki robiliśmy z drzew, lub kopaliśmy w mur
A dziś to miejsce na wyprowadzanie psów
[Zwrotka 3: Roka]
Drugi ziom nawet o blantach, wtedy tylko w żartach
Nie wiedział, że wciągnie jego amfa, a później armia
Siedziałem z nimi w namiocie, na ogródku, do siódmej rano
Gadając o głupotach i wódkę waląc
Trzy lata z rzędu w wakacje, w końcu przestałem
W końcu skończyłem już czternaście
Pamiętam twarze tamtych chłopaków
I zanim zdechnę, muszę wsiąść w wehikuł czasu
[Zwrotka 4: Tymi]
Pamiętam te czasy, obca była polityka
Kto, ile kradnął i za co się zamyka
Dostałem Play'a w dziewięć sześć, dziewięć siedem
Nieważne, rarytas jak na moje osiedle
Miałem Gran Turismo, stary telewizor
Czarno biały i kogo to obchodziło?
Pracę zmienia matka, kolejna przeprowadzka
Nie poznałem biedy i nie zaznałem bogactwa
Ale za to dwa poniemieckie miasta
I mimo sentymentu, nigdy nie chciałem tam wracać
[Scratche/Cuty: DJ Ace]
[Zwrotka 5: Roka]
Kiedyś usta, nie wycie na bicie dziwek dla cyfer
On, ona i ty też ogłosicie tę płytę klasykiem
Mógłbym olać muzykę, przerzucić się na krykiet
Lub być w fachu za długo, coś jak Bożena Dykiel
Kiedyś będę dzielić z tobą łożę, no i życie
Mam nadzieję być twoim partnerem w szczęściu i w syfie
Kiedyś zadzwonią do mnie z Tańca z Gwiazdami
Wniosek byłby jeden, żadnej mojej płyty nie słuchali
Gdybym miał zostać idolem, kurwa, jak Humphrey Bogart
Bądź pewien, nie sprzedam dupy jak Marek Kowal
Jutro zginę w wypadku, poczytasz o mnie na stronie
Lub zasnę jako starzec, przed telewizorem
[Zwrotka 6: Tymi]
Sporo jesieni później, czujemy się luźniej
Już nie gramy za ciuchy, ani małą gotówkę
Nawet Watykan ma swoją atomówkę
A Smoku kończy nagrywać solówkę
Bywało różnie, teraz jest inaczej
Koncertów nie robią ziomy, ruszamy w trasę
Już nie małolaci, zmieniły się czasy
A moja kolekcja CD to prawie antyk
Na wakacje mam mieszkanie w Rotterdamie
I nie chodzi o jazz, nawet tu palę legalnie
Odłożyłem kasę, mamie kupiłem chatę
I ciekawe, czy to kiedyś stanie się faktem [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]