[Zwrotka 1] Wpadam do nich – mieli rozsypywać prochy Patrzę, kurwa, a tam stypa Pytam czy to koniec Europy Skoro z okna nikt się nie wysypał Teraźniejsze młode koty (miauuu) To jest jakaś arcylipa Jeszcze chcieliby hajs za zwroty (jebać) Ja nie sprzedałbym im nawet dissa Jebać dyskotekę w plastikowych bitach Scena giba się jak przy weselnych hitach Prorapera - mnie nie bawi muzyka Wczoraj ulica, dzisiaj na scenie w futrach Ssą fiuta jakby miało nie być jutra żesz kurwa Ponadczasowe wersy mam utrwalone w głowie Ten rap to follow-up do rapu, który mi wskazywał drogę Chcesz to łykaj, kurwa, to jak pelikan Podwórka mówią, żebym wjeżdżał bez kagańca Rapowe gwiazdki podobnie jak dżihad I jeśli trollem nie są freestyle z Macdrive'a To mam w kutasie, że ktoś zapierdoli focha Zresztą, nie moja bajka Lecz jak Miauczyński Adaś jesteś spalony w blokach Nie wychodź na nokaut, bo nie proszę do tanga Raperska ranga, w rolach pozoranta Co nie bangla to beng, pif paf z palca Nakurwiam tylko do minetek rzecz jasna Potem ona mówi, że chce być moją dziwką Śmieszą mnie pytając, czy wiem, że to szmata Dziwi mnie, że podnieśli to top**ne info Względem tego, że pantofel ich przygniata Miała mnie głęboko jak dno ma Bajkał Oni ścięci jak automatyczna sekretarka Wyznacznik, kurwa, gałgan nie gałgan Ta, se pogadaj do laustra Basta, pizgam jak z kałasza Skoro racja wasza, to reszta nasza Za ten rap nie przepraszam Hejty, tu są jak persy Ta, ta, ta (dźwięki wystrzałów) [Zwrotka 2] Weź zapnij na smycz swoje panczlajny Rusz kontakty, przecie stać Cię na przekopę
Chyba, że wybierasz sposób audiowizualny To was topi jak w browarze uboty Sobota się skończyła, niedziela rano Menu: Francja, Włochy, kakao Muszę powtórzyć, ale z Twoją starą To ekipa, trenera ortalion Rogal to, Rogal tamto, w chuju mam to Co mnie ocebe cudza prywatność? A skoro nie potrafią oddzielić rapu od szopki To czemu mieliby oddzielać farmazon od zwrotki? Łączysz kropki, czy kopiesz dołki? Ja kotwiczę rap, niech odpływ zabiera bojki Lecą czołgi, diagnoza Twa bezbłędna Gehenną w ścierwa, jak feta sen im z oczu spędzam Bida nędza, szkoda, że tyje w pasie W tym samym czasie chudnąc w ekstraklasie To narazie, granica była liquid Jak nie wiesz o czym nawijać, to czemu nie skończysz? (nie wiesz?) Będziesz jak list gończy, puszczony za mną Moje położenie znów wymija się z Twą prawdą Fejmu zgarną, w pióra obrastają Szkoda tylko, że zapominają Se wyobrażają, jeśli to ma być elita To przekonywująca jak narodowcy w Amritach, ta Wiesz co łowisz od dzisiaj na raperka? Tancerki z poglądami feministek na lap dance'ach Jak Ci imponuje real gangsterka To bierz klamkę i wypierdol pierwszą bańkę Jeśli imponuje real dilerka Zostaw matce dyszkę na adwokatkę Jeśli twarde dragi i piekielne zejścia To wybrance serca zatrzymaj menstruacje Chyba, że tak bardzo pragniecie dziecka To nie wiem, pójdę wstawię wam wodę na herbatkę Fakt jest faktem, życie gówno warte Każdy Ci wpierdala swoją wątpliwą prawdę Ten rap też traktuj, z dystansem Z fartem [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]