Słucham narzekań kotów, którzy nie mogą się wybić Twardzi, chociaż na klacie zamiast S mają logo Clinic Otwieram usta z nadzieją, że gdzieś jest odbiorca Ale w tym gównie przekaz ginie jak szept w pociągach Ment przeciąga pętle, więc kiwniesz głową W symbiozie z bitem, ale treść idzie jak zwykle obok Ja zwykle piszę donos na takich jak ty, to puste Bo mam zbyt za mało czasu by żyć i wczuć się Jebać lustrzane odbicia Pepsi Max Są jak max cukru, zero smaku, ich schemat to pieprzyć świat Pieprzyć kraj, w którym gwiazdy to orgia szmelcu Nie da się z nimi tańczyć bez pilota w ręku Daj pilota dźwięku nie tych, którzy chcą zawinąć w folię Kogokolwiek kto nie jest nimi i chce więcej niż ktokolwiek Są bez winy jak każdy jest nimi, ja chcę być wyjątkiem Wezmę oddech, i tak słyszysz tylko...
Nie mogę nic sprzedać, zacznij strzelać Rozwal mi pysk, daj dwa dni umierać Dziś strzelają ci, którzy jeszcze wczoraj jechali podwójnie Jechali pod chujnie, byle trudniej niż ty Ej kiler powiedz mi kogo masz na celu Jak podziemie to mocne gęby albo lajt hustlerów Raj raperów on-line, wstań z kolan synek Bo zanim skończysz wers ja wiem co nawiniesz To i tak bez znaczenia jak masz bit od Kixa Nic że styrany i z odrzutu jak ten typ zza winkla Masz tu skład przez kabel, jesteście Stare Miasto I trzymacie się razem, bo macie stałe hasło Wszystkim starym gwiazdom piona i szacunek Bo wiem, że ci po nas nie będą w stanie tego zrozumieć Nie wiem w jakim stanie będę jak Mentos wpadnie tutaj Ale cokolwiek się stanie ty nie zaczniesz słuchać