Żyły przecież dzieci Hioba bogobojnie i dostatnio Siedmiu synów jak te sosny, siedem córek jak te brzozy Szanowały swego ojca i kochały swoją matkę Żyły w zgodzie z każdym przykazaniem bożym A tej nocy błysk i grom Runął ich bezpieczny dom I na głowy spadł lawiną głazów grad Dnia nie ujrzy więcej już Siedem sosen, siedem brzóz Jednej nocy cały las utracił świat Za tę ojców nadgorliwość W wierze w wyższą sprawiedliwość Która każe ufać w dobra tryumf nad złem Za lojalność i pokorę I za łask minioną porę Za niewiarę w świat za progiem który jest Za ten zakład diabła z Bogiem Czyj silniejszy będzie ogień Dzieci Hioba, Dzieci Hioba Idzie kres Żyły przecież dzieci Hioba na nadzieję w przyszłość rodu
Siedmiu synów jak te miecze, siedem córek jak te róże Nie zaznały w swoim życiu smaku krwi ni smaku głodu I kto tylko żył szczęśliwy los im wróżył A tej nocy grom i błysk Śpiących pozamieniał w nic Boży świt oglądał już dymiący gruz Patrzył nieomylny kat Jak litością zdjęty wiatr Bogobojny lament Hioba w niebo niósł Za ten zakład Boga z biesem W zgodzie z waszym interesem Choć ostrzega was jak może zmysłów pięć Za ten zakład Boga z czartem O kolejną dziejów kartę I za kije końce oba za zwykłego życia chęć Za to czego nie ujrzycie Bo się wam odbierze życie Dzieci Hioba, Dzieci Hioba Idzie śmierć