[Zwrotka 1: Nosk]
Nie byłem nigdy zapisany grubą czcionką
Odkąd pamiętam coś ciągnęło mnie w dół jak kamień bym utonął
Odsuwało mnie od innych, nawet od tych, którym ufam
Po to, żebym usiadł nad kartką nocą jako pokłon demonom, skumaj
Gonią mnie nieustannie, karmią się mną, tak jak ja się nimi karmię
Pierdol karmę, wierzę w uczynki i w to, co może stać się realne
Jak daję coś od siebie to nie domagam się, by później wróciło to do mnie
Wyciągnęło mnie z bagna, w którym stoję
Czy to nie brzmi samolubnie? No powiedz
Wierzę w zaciętość, choćbym dookoła miał ścianę, którą tworzy ogień
A każda moja cząstka ciała to bomba, zrób cwaniaku krok w którąś stronę
Mimo że jestem łatwopalny, to w te płomienie idę świadomie
Bo nie mogę stać w miejscu i czekać, aż dławiący ogień dobierze się do mnie
Zobaczyłem szary blask dni, ludzi, pracy
Zawód z wypłaty, ich zawód to nawyk, by mówić sobie "ważne, że jestem cały"
Ktoś mi powiedział, że to na nic, ja chcę życia bez granic
Chcę liczyć na siebie i w to kim jestem, a nie liczyć dni na policzek od wypłaty
I to ich drażni, dla nich to staje się nie do zniesienia
Mówili, że rap nie dla mnie i zobacz kurwa co się dzieje teraz
Jednym chirurgicznym cięciem od tego syfu się odcinam
N.O.S.K. zaczynam całkiem nowe życie; pępowina
Ty, więc nawet nie zaczynaj dobra i
[Refren: Nosk]
Nie mów mi kim jestem
Bo wiem kim nie jestem
Kim chcesz żebym był, a kim nie będę
I zapłacę za to słoną cenę
Ale przynajmniej umrę spokojnie
Wiedząc, że robiłem wszystko co mogłem
By umrzeć jak król
A nie żeby wyrobić normę
[Zwrotka 2: Nosk]
"Najważniejsza jest pewność i spokój", to głos niesiony tłumem
Przyznam mu rację i zgodzę się z tym dopiero jak położysz mnie w trumnie
Fascynuje mnie to czego jeszcze nie znam i to czego nie rozumiem
Jaram się ludźmi, których dopiero spotkam, nie mogę się doczekać, by poznać ich historię bo
Wymienimy spojrzenia jak zdania, te najkrótsze, najbardziej wymowne
Pierdolę rap od niechcenia, nie napiszę nic jak za kark nie złapie mnie wena; plask
To coś co przyszło z czasem, szkoda dopiero teraz to dostrzegam
Ale nie ma się co dziwić, bo jaram się tym rapem, jak głodny jara się kromką chleba
Ha ha, śmieję się teraz bo to takie dosłowne
Gdy wstaję rano, myślę "napiszę", patrzę na zegarek, myślę "co jest?"
Od rana na kawie i papierosie, jak w transie szrajben zwrotken
To nie wyjątek, to polskie śniadanie, tyle że na dokładkę mam rapu porcję
Robisz śniadanie mistrzów, b**h please, to śniadanie boskie
Zachwycasz się jajkami z bekonem, ja zaserwuję sobie ambrozję
To stan umysłu, nie portfela, określa to kim jestem
Fala przestępstw na bitach, jak będzie trzeba odsiedzę swoje i będziemy kwita
N.O.S-k**a! Michał, slash, przeszłość; gilotyna
Odcinam porcję siebie, nie ma że boli, tylko po to, żeby się rozwijać; hydra
Rap dba o to, żebym żył wiecznie, ale to jednocześnie mnie zabija; Anubis
Nie musisz tego lubić, ja gram dalej bo to kocham, a nie dlatego, że muszę to robić, więc
[Refren]