Mieli być ze mną, jakoś nie widzę żadnego dziś
Grają zbyt cienko, najniższy bet tak jara ich
Zwykła codzienność, gdy wciągają znów ten sam syf
Jak czegoś chcą to dzwonią, są potrzebni – urok prysł
Się obrażajcie kurwa, czekam na wielkiego focha
Całe życie browar w ręku, zoba jaka leci locha
Nie możecie nawet śnić, o życiu powyżej przeciętnej
Mam się do Was upodabniać ? To jak ślepej związać ręce
Niby miałem dobrze, lepiej niż ten no i tamten
Jak ziom nie masz powodu by się wkurwić to Ci znajdę
Chuja wiecie o mnie, gadaj sobie co tam chcesz
Ciągle czekacie na farta, wasz życiowy sts
Chyba tylko Bóg jest ze mną, bo nie kumam waszej troski
Pytacie co u mnie słychać, tylko gdy się zgadza sos mi
Wiem nie dotrzymałem słowa, za to wielkie sorry mordy
Ale to pierwsza połowa, w drugiej spodziewaj się kontry
Kilku serio jest w porządku, i to właśnie dla Was leci
Chyba się już starzejemy gdy w weekendy play i meczyk
Ciągle progres jest, moja liryczna siłownia
Bo wersy piszę tu co dnia, a nie od dnia do dnia
Kumaty załapie wszystko i doceni prawdę w wersach
Ten co wymaga to powie, że na więcej mam potencjał
Zazdrosny tylko zhejtuje, taki dupy wielki ból
Nie słuchają nawet tego, więc głośniki daj na full
Moi ludzie taka beka, patrzcie raper zrobił klip
Ale jak już masz tu kpić, to masz kurwa co track hit
Nie widać po Was tego, że mi coś tam nie wychodzi
Taką pa**ę już utrzymam, pokonałem strome schody
Chcecie biegać za mną, najpierw nauczcie się chodzić
Z waszych tekstów raczej ciężko będzie dobre rapy spłodzić
Żaden pstryczek w nos czy coś tam, mówię jak jest poważnie
Dla Was zbyt głęboka woda, szybko skończycie w niej na dnie
Spokojnie zmieniło wszystko, dali więc najwyższą notę
Miesiąc się tak tym jarali, jakim to ja jestem kotem
Dziś czekają na porażkę, tylko to ich teraz cieszy
Sukcesy dawno zniknęły ? Mam ich wypisany zeszyt
Tu dzieciaki jak nie mają hajsu to lecą na gębę
Zabrał was na rondzie, stówka – dwa nazwiska pęknie
I wszystko pięknie, kiedyś dowiem się na pewno
Bo lajki na fb nie znaczą że jesteście ze mną
Czuję często dziwny strach, chyba znów zostałem sam
Nic nie wiecie kurwy o tym ile trudów teraz mam
Nie obchodzi cie to wcale, proste każdy ma problemy
Lecz przyjaciel to nie banknot i nie ważne są tu ceny
O tym kurwa zapomniałeś, ważne żeby liczyć sos
Nie chcesz słuchać tego wcale, że przewrotny bywa los
Znasz to typie doskonale, ja przyjąłem już ten cios
Hipokryzją i pogardą przesiąknięty macie głos
Gdzie jesteś śmieciu teraz, co rzucałeś mi wyzwanie
Posty szybciej kasowane niż bilety przed kanarem
Tyle odwagi w tobie co we mnie strachu raczej
Co teraz myślisz o mnie ? Przecież miało być inaczej
Następny debil, chciał zabłysnąć jakimś wersem
Dziś jak widzę jego gębę mam ochotę dać mu persen
Chciałeś mieć te dupy to je teraz możesz przecież mieć
One mnie tak nienawidzą, pragną by przestać mnie chcieć
Wychowani przez ulicę, tą przy gminie czy za szkołą
Taka wielka metropolia że po zmroku wyjść się boją
Ciekawe co sobie myślą gdy liczą z tych głupot sos
Nie wie nawet komu goni, pełne incognito co ?