Taka moja nieszczęśliwa dola
Całe życie sam na ojca ziemi
Jedno co mnie trzyma to te pola
I nadzieja, że się jeszcze zmieni
Wybiegła rumiana na mnie prosto z lasu
I zabrała rozum bez pytania
Od tej pory nie traciła czasu
Próżne były wszystkie zabiegania
Zostawili ją dla Maćka od Kowali
Bo miał ziemi więcej niż rozumu
Jakżech poszedł prosić, żeby dali
Powiedzieli "idź, chłopie, do domu!"
Ja nikogo nie mam, a ona jak słońce
Rozjaśniłaby chałupę pustą
Usta ma czerwone i gorące
I złociutki warkocz pode chustą
Jeszcze ją widziołech na rozdrożu
Powiedziała, że mnie też miłuje
Aż zamknęli ją na klucz w komorze
Od tej pory już jej nie widuję
Zlituj się, Boże!
Dłużej nie zniosę!
Gorzałkę piję
Jeszcze zabiję, jeszcze zabiję się.
Nie będę kochoł jak tylko Zosię
Jak tylko moją i nie boję się
Ani że mnie Bóg, ani że ludzie
Ukarzą za to wielkie kochonie
Nie będę kochoł jak tylko Zosię
Jak tylko moją i nie boję się
Ani że mnie Bóg, ani że ludzie
Ukarzą za to wielkie kochonie
Nie będę kochoł jak tylko Zosię
Jak tylko moją i nie boję się
Ani że mnie Bóg, ani że ludzie
Ukarzą za to