Nigdy nie słucham nowej płyty od początku. Tak było i tym razem, gdy w moich rękach wylądował wreszcie drugi w tym roku legalny debiut od Alkopoligamii. Na pierwszy ogień poszedł kawałek "Tony". Bardzo mnie interesowało jak zagra ten niecodzienny duet. Tematycznie kawałek nawiązuje do przygody Tony'ego Montany ukazanej w filmie "Scarface". Jako, że dopiero zaczynam, podzielę się myślą, która przyszła do mnie podczas słuchania: Alkopoligamia nie pasuje mi na kartel... stanowi za to wzór mafii.
Zanim zaczniecie krzyczeć i protestować sami zobaczcie: Mamy dona z niepodzielną władzą; młodego gościa, którego wszyscy kreują na następcę szefa; parę caporegime'ów, którzy zazwyczaj pojawiają się razem, ale każdy z nich wiele potrafi... Jest już co prawda na polskim rynku wydawniczym wytwórnia, która używa budzącego trwogę i szacunek słowa mafia. Pokazali jednak, ostatnio, że swoich niektórych członków mają za nic - kolejny dowód, że Alkopoligamii ten tytuł pasuje lepiej - oni są bardziej jak rodzina niż kumple z pracy. Nie muszą się tytułować - tu wszystko widać jak na dłoni. Nawet tytuł tej płyty to wyraz szacunku do wytwórni i nawiązanie do kawałka Mesa pt. "Lód w Sercu".
Po co jednak buduję to skomplikowane porównanie? Karwel pasuje do tej metafory najbardziej. Jest Lucą Brasi Don Szmidta - do nikogo lepiej nie przypasuje łatka egzekutora i człowieka od mokrej roboty w tej wytwórni.
Gdyby muzyka miała kolor na tej płycie byłoby czarno. Karwel nie sili się na jakikolwiek konformizm, czy litość - strzela w słuchacza depresyjną bombą, co doskonale podkreśla królujące teraz za oknem kolory. "Jeden" zaczyna z grubej rury - od syren alarmowych. To kawałek o tym, że ludzie bywają różni. Co ciekawe można tu znaleźć pierwszą zapowiedź mafijnego etosu: "Ja jestem jednym z tych których możesz kochać, lub jednym z tych których nienawidzisz, jestem jednym z tych którzy sprawią byś konał lub jednym z tych który nigdy Cię nie skrzywdzi ziomuś" - jeśliś z nami toś brat, jeśliś przeciw toś wróg, czyli prosta i pewna zasada postępowania Karwela. Kolejne dwa kawałki, czyli "Gdzie Są Moje Maupy" i "Nienawidzę Ludzi", oraz "Każdy Z Nas" mówią o tym, co autora wkurwia (głównie ludzie) i co chcę z tym zrobić (głównie zabijać na wymyślne sposoby). Kolejny raz szokuje bezkompromisowością - nie wzbrania się nawet przed porównaniem się do zabójców Sharon Tate z "Rodziny" Charlesa Mansona - ciarki na plecach.
Tylko ktoś o czarnej duszy mógł sprowadzić świetnie sparowany duet miłosny (choć opisywana miłość nie jest raczej tym, czym się wydaje) do słów "Skończ ze mną życie" i przeprowadzić wypełnioną żartami rozmowę ze śmiercią o własnym samobójstwie. To jednak ten niespodziewany mrok powoduje, że "Twój Hero" i "Rafał" są ciekawe i warte wsłuchania się i refleksji. Nie jest jednak tak, że Karwel, to tylko i wyłącznie ciemne barwy. Ciężki klimat skutecznie przełamują humorystyczni "Sąsiedzi", kipiący uliczną mądrością "Kontroluj gadkę", pijana "Zdolna Półka" czy braggowy "Tony". Znajdzie się też kawałek ku pokrzepieniu serc , czyli "Nie Ważne" - tu jednak jakoś po depresyjnych zwrotkach nie mogę uwieżyć, że już po wszystkim (być może to skaza mojego charakteru).
Karwel stawia na rap prosty, dosadny i szczery. Jeśli ktoś szuka w tekstach poetyckich metafor nie znajdzie tu zbyt wiele dla siebie. Jak sam zauważa "w radiu by musieli wypikować całe zwrotki" - dosadność w połączeniu z wkurwem owocuje wieeeeloma wulgaryzmami (kolejna rzecz od której można się odbić). Pamiętajmy jednak, że Karwel woli strzelać, niż paktować z losem.
Swoim flow potrafi za to przekazać wszystko - od pożądania, przez nienawiść, do sentymentu. Majstersztykiem na tym polu jest wcielenie się w rolę Śmierci w "Rafale" - flow znudzonego urzędnika w połączeniu z nadnaturalną istotą zagrało tu idealnie.
Dużo od siebie dali zaproszeni goście. Tylko kawałek z Kubą Knapem poniżej oczekiwań. Nadmienić jednak trzeba, że po "Znajdź Nas" były astronomicznie wysokie - kawałek "Poczuć wolność" nie dawał szansy na tak fajną interakcję... chociaż chwila. Zapominam o największym pozytywnym zaskoczeniu - Gruby Józek dał tu zwrotkę, którą uwielbiam i głównie dla niej często wracam do tego kawałka. Dodając fakt, że Józek odpowiedzialny jest za prawie wszystkie męskie chórki, zobaczyć w nim można bohatera drugiego planu. Mes w swojej roli w "Tonym" wypadł idealnie - sam Karwel raczej nie jest specjalistą od braggi. Ryfy za zwrotkę w "Twój Hero" nie da się przechwalić, a refren Flow w "Nie Ważne" jest motorem napędowym tego kawałka.
Muzycznie mamy pełną paletę tego, co ma w swojej stajni Alkopoligamia - w dwóch słowach: Mocna rzecz. Z takim zestawem producentów da się powiedzieć wszystko. Trzeba także wspomnieć, że producentem wykonawczym jest tu R.A.U., którego to pierwszy taki projekt po dołączeniu do rosteru Alkopoligamii.
Nie każdy słuchacz odnajdzie się na tej płycie. Z jednej strony mocny materiał kapiący od przemocy, dosadności, z drugiej depresyjny klimat, z trzeciej humor - nietypowa mieszanka. Karwel jednak nie zrobił tego materiału by dogodzić wszystkim - w swojej wytwórni jest kilerem, a nie dyplomatą. Przyjaciołom "rodziny" funduję ucztę i sporą przyjemność. W krytyków strzela środkowym palcem. O to chyba jednak w sztuce chodzi.