[Produkcja: moody scrag] [Zwrotka 1: Pikers] Mam kupę różnych określeń na ludzi Zostawię tu pierwsze, nie chcę go brudzić Wąskie grono, bo nie chciałem nigdy patrzeć Na zbyt wiele różnych pojebanych zdarzeń Obok goście mieli połamane twarze Bujali się z taką jedną, co chciałem jej zdjąć gacie Tamtą dupę wtedy robił dziadek, gnoił na kwadracie Zapomniane w moim rezerwacie Spotykam ją do dziś, ale jest jakoś inaczej Na uśmiech już patrzy się trudniej Może ona zapomniała, tylko Ty nie umiesz Zbyt wiele chujni może zdarzyć się w jednej sekundzie tu W moim rezerwacie Teraz znowu mówią na mnie raper Wróciłem tu po nienazwane, nie po papier Nie pytaj mnie jak można płakać latem Proste to jak kapie tu deszcz z klatek Został przy mnie cień afer Uciekam myślami w niezbadane nadal Zamknięty w moim rezerwacie To ciągnie się jak kara dla mnie W głowie same zjawiska paranormalne
Ten co kłamie tu zachowa język Po co łgać? Już tak paradoksalnie Na dachu bloku ciężej zachować spokój, ta Tutaj spada się łatwiej, w moim rezerwacie Zebrać paru i uśmierzyć nałóg to był patent Pogadać o rapie, nie o kasie to był patent Oszalałem jak Jack Napier gdy zacząłem życie Nie chciałem ogarniać tyle na wczesnym etapie No i gapią się na każdy twój ruch, oceniają każdy twój ruch To pewnie dlatego jakoś niedługo po tym Ruszyłem sprawdzić ten kurs, znaleźć prawdziwy klucz Teraz trochę szkoda, że nie wierzę już Choć byłem naiwny w chuj, miałem świeży puls I zawiodły mnie autorytety Dziwne patrzeć jak czekają tylko na świeży news I kłamią jak każdy i mówią, że to mus I myślą tylko o tym, kto ile kupi bluz Oby prąd nie poniósł nas za mocno Przez wyczyny takie, w moim rezerwacie i w twoim rezerwacie [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]