[Zwrotka 1: Pikers] Telepią się łapy mi, udajesz, że nie widzisz Czuję każdy mięsień, jesteśmy tacy prawdziwi We mnie coś innego jest co tego nienawidzi Wiesz, chciałbym zostać jakoś Cię zadziwić Ale muszę lecieć, zblokowałem się jak w aucie CD Nie lubię, gdy patrzysz na mnie. Co naprawdę widzisz? Ukrywam przed Tobą swoją jazdę i jaki jestem naprawdę Mówię, że rodzice spierdolili sprawę Chciałaś mieć gwiazdę, jak księżyc z Libii W sumie to chyba cokolwiek już Nie zważając na wynik, choć tak padają naiwni Przestałaś walczyć więc pójdę z nimi Twoje szczęście dziś to moje rymy Nie ma o czym gadać jak po kubku kodeiny
Myślę, że lepiej coś polepimy i nie biorę winy (nigdy) Te brudy wypuszczam jak moje szczyny Trudno ustać - pole minowe te moje miny Grube ryby pływają obok i to rekiny Nic nie łączy nas ze sobą Przypadkowe spiny, bo płynę tą samą drogą Dławię się ich wodą i próbuję wypluć z siebie ją Bo wiem co oni mogą Próbuję uciekać od najbardziej chorych rozkmin Mówisz, że poczekasz, nie potrzeba Twojej troski Tak do końca chyba musi być Powiedz, czego mi zazdrościsz? Tych paru popierolonych płyt? (Jebać zazdrość) [Tekst i adnotacje - Genius Polska]