[Zwrotka 1: Zkibwoy]
Moje Jordansy, Air maxy nie zdradzą ci tajemnic
To serce tyka jak plastyk, islamskiej ekstremy
Nie brak nam intelektu to nasz jedyny AS
W tym mentalnym pierdlu pojebanych spraw
Żaden z nas nie ma ceny mierzonej w walucie
Reszka, orzeł kupi, żyje, nie kupi nie żyje - głupiec
Nie mówię, że brudem zarastać lubię
Nie dbam o bycie bling numer jeden pod klubem
Sram na życia blichtr smakuje mi sól i gorycz
Nie muszę mieć niczego, w chuj mam bunt i dosyć szarości skurwysynu
Ja to koloryt prawdziwości i nie masz na to metafory
Robię swoje, moje i nasze, mam prosty pomysł
Nie wpisuj mnie do kronik
To wciąż małe kroki, do przodu powoli nie zatrzymasz mnie jak soki
Na rajdach writer-ów pozdrawiam jointla w bombing
Stare składy łobuzów i spontan wojny
Sami tracimy już pamięć o tym
Nowe miejsca, nowi ludzie i wciąż nowe kłopoty
Nowe dupy, nowi kumple i nowe anegdoty
Nowe życia 20-sto paro letnich starców
Nowe bloki, nowe śmieci, nowe śmierci neopunku
Słuchasz o tym czy żyjesz tym? Sam nie wiem
Z gruntu małe ma znaczenie, co było a nie jest
[Zwrotka 2: Pih]
To dla niektórych!
Proste jak mój nos, jasne jak noc
Nie dzwoniłem nigdy do radia, by usłyszeć swój głos
Nastawienie na fejm, poklask, zobacz
Dziś szacunek i respekt, to puste słowa
Na hip-hop kulturę patrzę jak na byle dziurę
W górę, wyprostowała by nawet sznurek
Noty, oceny i pusty splendor, iść za tym co większość?
Pierdolę przeciętność
Lata temu gdybym wiedział co dziś zobaczę w oknie
Cokolwiek bym myślał, pomyślał bym odwrotnie
Ciężko zarobiony kwit, i dużo farta
Wita Rzeczypospolita jedna czwarta
Na ulicach widać nie jednego rozbitka
A butelka na ratunek to już raczej czarna skrzynka
Co jest grane, powiedz, kiedy to piszę
Ty zamiast świętować, walczysz gdzieś o życie
Kiedyś ziomek, mieliśmy przyklejone
Po wewnętrznej stronie powiek, plakaty tych samych kobiet
Koleżanki z podstawówki, które chciałem dotykać
Dziś im wiszą cycki, jak uszy jamnika
Mija uroda jak moda, ziomuś co tam?
Dobre to dla tych co nie odróżnią błota od złota
Co było a nie jest, niektórych nie grzeje
Ty nie oceniaj mnie według siebie
[Zwrotka 3: Smarki Smark]
Pozmieniało się dokoła
Nie wiem czy to świat zwariował
Czy to ja łapię lekką schizofrenię i dziwnego doła
Wiem, że zabawnie żyć, rapować, tagować nielegalnie
I ciągle sobie wkręcać, że tak jest fajniej
To trudna gra jak frisbee na wietrze
Wielu to rzuca kiedy kończy 20-stykę
Tu łatwo o zawieszkę, ciężko o wczutkę
Znam takich, którzy specjalnie po to palą lufkę
Lufkę jak nie wiesz skąd wziąć te topy
To olej to stary, od czego są smartshopy
Miejscówki małolatów to kurwa hotspoty
A latem każdy z nas nosi te flip flopy
Co jest cięte, lecą czasy jak dzikie
Razem z nimi rosną tyłki naszych rówieśniczek
W wiadomościach ciągle pieprzą, że emigracja wraca
Znajomi nadal siedzą w tych czterech stronach świata
Wasze zdrowie, a zdrowie też człowiek, cierpi
Te używki już nie wchodzą jak w dwutysięcznym
Tylko jedno się nie zmienia, od lat nie wzrusza
Wszyscy kochają kwit jakby to był brat Jezusa
My, my nie umiemy się pohamować
Jak dla mnie możesz to na raz kochać i hejtować
Jak nie jarasz się ty, to się jara twoja siora
BRD całkiem stara, nowa szkoła [Tekst - Rap Genius Polska]