Dymy nad twoją kamienicą niesie naprawdę złe wieści...
Patron ogniska domowego... Sandman...
Ref
Niech świat płonie
Wokół ogień wyrywa nam z ust tlen
I nawet jeśli zbliża się ten wielki koniec
Zrobię tak, jakby to był najszczęśliwszy sen
Sandman...
1
Wdech... Wydech... Wdech... Wydech...
Twoje rzęsy - łopot motyla skrzydeł
Na wyrze rozrzucone czasopisma
Ubrania w przezroczysty, czarny peniuar, popielniczka
Języki ognia przez lekko uchylone okna
Nikt, żadna pomoc nie dostanie się tu do środka
Tlen żywi namiętność, tu febra żaru
Płomień liże jej cipkę, jej an*s
Dzisiejsza noc nie będzie smutno
Kochanie zrobiłaś się na bóstwo
Układasz się w pozycji, to cię podnieca
Gorący dotyk, usta na nagich plecach
Łapczywe pędy dymu oplatają twoje stopy
Lekki przeciąg unosi zasłony
Woń piżma mdli, rozognione spojrzenie
Na chwilę dziś twój cały świat zmienię
Obracam życie w popiół, najczulszy kochanek
A dym przykrywa nas białym woalem
2
W objęciach snu wchodzę bezpardonowo, mocno
Twoje wnętrze wypełnia moja gęsta, ciepła rozkosz
Gaszę dla Ciebie słońce, gdy rozkładasz nogi
Przewracasz się na brzuch i wypinasz odbyt
Ze mną czujesz bezczasowość, nad nami noc
Ciało i ogień szlachetny stop
Łózko pełne pierwotnych, okrutnych snów
Biorę cię od tyłu, na siłę, bez słów
Dym lepkimi paluchami chwyta za gardło i uwierz
Krzyczysz, ale nie z bólu nie na ratunek
Kiedy cała płoniesz
Między udami nie ma drogi przeciwpożarowej
Na meble popiół, jak śnieg pada
Nabieranie wody w usta tylko nam przeszkadza
Zlizuję twoje łzy, w dół szyi do piersi zbliżam
Wokół twojej twarzy gorejąca kryza
3
Oddychasz płytko i szybko - bez żadnej dyskrecji
Królowo ekranu, to już twoje resztki
Hej kobitko! Lepiej to prześpij
Masz mnie wszędzie, pod skórą i we krwi
W pył dziś zetrę twój układ kostny
Pęka ciało, parują wnętrzności
Palenie w łóżku na pewno szkodzi zdrowiu
Powoduje raka i pożogę w domu