Ref.
Świecie nasz, daj nam płomień, stal i dźwięk
Świecie nasz, daj otworzyć wszystkie ciężkie bramy
Świecie nasz, daj nam płomień stal i dźwięk
Świecie nasz, daj otworzyć wszystkie ciężkie bramy
Wybacz chwilę ciemności
Kiedy duch z majakami gada
I spada na nas świadomość niedoskonałości
Złamane skrzydła nie pozwalają latać
A świt blady zawraca nas do rzeczywistości
Bezczelny strach zatyka Ci płuca CO2
A klęski zapach, krzywi osąd wonią dnia
Rozterki Cię mierzą, dementują proste fakty
A stres, gubi nas, kiedy połkniesz jego bakcyl
Wybacz chwilę zwątpienia
Gdy przepełnia Cię brutalność
A wyrwane serca krwawią na rękach smutnym realiom
Jak jest sens cierpienia
Kiedy nasz strach, zasłania dzień
Buduje mur, spowija w cień
Miłość człowieka do człowieka
Krzywda czyni krzywdę wznosząc poplamioną dłoń
Chcesz w obłęd wpaść wściekłości to obłęd goń
Bez wyjścia, w czterech ścianach zamknięty cierpieniem
Jak w domu wariatów który skrywa głupców cienie
(Ref.)
Ta tania kurtuazja codzień płynie z ust do ust
A zawiść Cię przymusza byś nacisnął kłamstwa spust
Pijana przyzwoitość, dziś niejasna i zatarta
Jutro odbije się kacem, w głowie zaboli pogarda
Wygryziony uśmiech w puchnącej głowie
Od zepsutej zawartości zaczyna już brązowieć
Nawet sztab fachowców i puder nie pomoże
Zamaskować zgniłej strony deklaracji ideowej
Ani świeczki, ani słońca
Ciemność i myśli zbędne
Lamentują łzy nieszczere
Smutkowi, że nie są cenne
Płynie strużka, chęci zmiany ani słychu ani widu
Choć policzki puchną i rumienią się ze wstydu
Palce drżą w niepokojącym rytmie
Zdania ugrzęzły między wybitymi zębami
Oczy nie chcą patrzeć, uszy nie chcą słyszeć
A w duszy gra requiem pieśni nad pieśniami
(Ref.)